Ptak_Waw_CTR_2024
TSW_XV_2025

Chłop zawsze miał przerąbane...

1 października 2004

Johny Maxwell, mały bohater książek Terry'ego Pratcheta bardzo sprawnie poradził sobie z odrobieniem zadania na temat: "Dola chłopa w czasie wojny domowej w Anglii". Zdumionemu jego sprawnością koledze wytłumaczył, iż podobne zadanie w poprzednim semestrze było z geografii – "Jaka była dola chłopa w Boliwii". Wystarczyło wywalić lamy, wsadzić królów i wszystko. Chłop zawsze miał przerąbane, narzekał na pogodę i martwił się o zbiory – wytłumaczył Johnny. Z opinią tą zapewne zgodziliby się dzisiaj nasi producenci rolni i przetwórcy. Wydawało się, że po trudnym okresie poprzedzającym wejście Polski do Unii Europejskiej sytuacja unormuje się i życie popłynie pracowicie, ale w miarę spokojnie. Niestety, żeby za łatwo nie było, zbiesiła się Rosja.

Przyglądam się medialnym relacjom z zaogniającej się sytuacji w eksporcie mięsa i mleka na rosyjski rynek. Zaskakuje mnie brak pretensji, a nawet pewna rezygnacja  przedstawicieli firm, którym nagle urwał się eksport do Rosji. Być może przywykli do bojów o przetrwanie, kiedy trzeba było sprostać wysokim wymogom unijnym. Część tych firm przeszła także niełatwe kontrole amerykańskie i uzyskała pozwolenie na wysyłanie swoich towarów na rynek za Atlantykiem. Wyobrażam sobie, że na kontrole rosyjskich służb weterynaryjnych, zanim się one zaczęły, czekano w miarę spokojnie.

Tymczasem wielka, mocarstwowa Rosja obraziła się na nas i resztę państw, które do Unii wstąpiły. Moskwa wyraźnie źle znosi pełnoprawne uczestnictwo w europejskiej wspólnocie niedawnych republik radzieckich. Wyraźną przykrość sprawia jej bycie na rubieżach Europy. Z rosyjskiej stolicy wiało chłodem podczas wizyty na Kremlu, prezydenta Kwaśniewskiego. Poseł  Janusz Wojciechowski, w czwartkowym wystąpieniu w TVP I, nazwał rzecz po imieniu – (...)stosunki gospodarcze z Rosją są zależne od politycznych, a te są złe". Wynika z tego, że jogurtów i serków Danone w Moskwie nie zatrzymano, lecz internowano. Interesujące jest to, iż Danone nie może udowodnić, iż spełnia wysokie wymagania rosyjskich klientów, bo ciągle nie może doczekać się inspekcji.

Informację o zmianach, których respektowania domagają się teraz Rosjanie, wszyscy zainteresowani otrzymali  na dwa dni przed wstąpieniem do Unii Europejskiej. O prawo sprzedaży towarów na tym rynku od września bieżącego roku mogą się ubiegać wyłącznie ci producenci, którzy uzyskali certyfikaty unijne. Drugim warunkiem jest uzyskanie pozytywnej opinii rosyjskiej inspekcji weterynaryjnej. Sprawa jest więc, aż nadto przejrzysta. Dla Rosjan dostęp na nasz, czyli już unijny, rynek jest trudniejszy. Rewanżują się wobec tego pięknym za nadobne. Są pewni swego, bo z zapełnieniem swojego rynku, kłopotów mieć nie będą. Nasze miejsce chętnie zajmą, i tak już dobrze osadzeni na rosyjskim rynku,  producenci wieprzowiny z Chin, hodowcy bydła z Argentyny i Brazylii i producenci drobiu z USA.

Naszym przetwórcom pozostaje czekać na kolejne, małymi falkami przelewające się przez nasz kraj, kontrole rosyjskich służb weterynaryjnych. Próbowali wprawdzie "załatwić" sprawę globalnie, interweniując w Komisji Europejskiej. Jednak na pytanie Głównego Weterynarza Kraju Piotra Kołodzieja o to, czy KE podejmie negocjacje w imieniu całej "dziesiątki", odpowiedzią była sugestia, iż to każdy z krajów musi rozmawiać z Moskwą sam. Jest to o tyle łatwe do zrozumienia, że sprzyja eksportowi pozostałej piętnastki. Poza tym nasza żywność nadal ma konkurencyjne ceny. Sytuacja  Polski na tym tle wygląda nieco gorzej niż pozostałych państw, bo my sprzedawaliśmy na rynek rosyjski tyle ile pozostała dziewiątka. W 2003 roku wyeksportowaliśmy do Rosji żywność wartą 300 milionów euro. W pierwszym półroczu roku bieżącego już za184 miliony. Doskonale zapowiadający się biznes został skutecznie i brutalnie zamordowany.

Stosunki polsko-rosyjskie wymagają zacieśnienia i ocieplenia. Napięcie na linii Warszawa-Moskwa jest niebezpieczne także z powodu przykładu jaki daje Ukrainie i Białorusi. Na razie obydwa te kraje bez oporów handlują z Polską, ale idąc za przykładem większego sąsiada, mogą zmienić zasady handlu z nami. Śladem rosyjskich inspektorów weterynaryjnych kontrolować nasze zakłady przetwórcze będą ukraińscy i białoruscy, a zasady kontroli będą równie nieczytelne jak te, którymi kierują się Rosjanie.

Rosja ma swoje powody, by ustawiać rynek po swojemu.Stara Europa ma swoje powody, by nie negocjować poprawy warunków handlu "dziesiątki" na rosyjskim rynku. Swój kamyczek do ogródka wrzuciły także nasze służby weterynaryjne, które nie kwapiły się do utrzymania dobrych stosunków z rosyjskimi kolegami. Na całej tej sytuacji kapitał polityczny chcą zbić także politycy z różnych ugrupowań w obliczu zbliżających się wyborów, co jeszcze bardziej rozsierdza Rosjan. Minister Olejniczak dopiero teraz zrozumiał, że równie często jak do Brukseli, powinien latać do Moskwy. Winnych, tej całej kuriozalnej w gruncie rzeczy sytuacji, jest wielu. Cierpią za to ciągle ci sami – producenci i przetwórcy, bo przecież (...)chłop miał zawsze przerąbane.


POWIĄZANE

Główny Inspektorat Sanitarny wydaje coraz więcej ostrzeżeń publicznych dotyczący...

Uprawa soi przy wsparciu technologii – ciekawy kierunek dla polskich rolników Ar...

Najnowsze dane GUS pokazały zaskakująco wręcz dobre dane na temat aktywności dew...


Komentarze

Bądź na bieżąco

Zapisz się do newslettera

Każdego dnia najnowsze artykuły, ostatnie ogłoszenia, najświeższe komentarze, ostatnie posty z forum

Najpopularniejsze tematy

gospodarkapracaprzetargi
Nowy PPR (stopka)
Jestesmy w spolecznosciach:
Zgłoś uwagę