Według fachowych szacunków rynek chleba w Polsce wart jest prawie 9,9 mld zł. Co szokujące, według tych samych szacunków niemal 30 proc. chleba w Polsce wypieka się w szarej strefie. Wynika z tego, że chlebowi piraci zarabiają rocznie grubo ponad 2,4 mld zł.
Szara strefa w branży piekarniczej rozrosła się do tak monstrualnych rozmiarów z dwóch podstawowych powodów. Po pierwsze w Polsce właściwie nie funkcjonuje system nadzoru produkcji piekarniczej. Organy powołane do tego ustawowo, jak Sanepid, tylko bezradnie rozkładają ręce. Po drugie technologia wypieku chleba jest na tyle nieskomplikowana, że po podstawowym przyuczeniu może wziąć się za nią praktycznie każdy. Trudno się więc dziwić, że ludzie pieką na potęgę, a potem upłynniają jeszcze ciepły chleb, czy bułeczki wprost z przyczepy żuka albo jakiejś budy na targowisku.
- Istnienie szarej strefy w piekarnictwie powoduje przede wszystkim pogorszenie warunków konkurencyjności dla dużych, przemysłowych piekarni, które produkują pieczywo płacąc wszelkie należne podatki i kupując surowce pochodzące z legalnych źródeł. Zatrudniają pracowników płacąc im zarówno godziwe wynagrodzenie, jak również wszelkie ubezpieczenia - mówi Grzegorz Stupnicki, prezes zarządu Schulstad Sp. z o.o.
Tzw. uczciwi piekarze są trochę sami winni zaklacowi, który pojawił się w polskim chlebie. Zamiast utyskiwać na dumping ze strony nieuczciwej konkurencji trzeba było wziąć sprawy w swoje ręce, zorganizować się, lobbować gdzie trzeba na rzecz pożądanych rozwiązań. Bez pracy nie ma kołaczy...