Cielęcina? Tylko w menu! Bo zamiast droższego mięsa właściciele barów wciskają klientom tanią wieprzowinę i drób - pisze FAKT.pl. Do tego podłe, stare ryby zamiast świeżych i smacznych czy rozwodnione napoje zamiast soków. Fałszowanie potraw w barach z "chińszczyzną" to niestety norma. Co gorsza, jak alarmują służby sanitarne, wszystko przyrządzane jest tam w często skandalicznych warunkach.
Płacisz za cielęcinę? Niekoniecznie musisz ją dostać. W orientalnej restauracji w Łodzi np. w cielęcinie po chińsku w ogóle nie było tego mięsa! Na trop oszustwa wpadli inspektorzy Inspekcji Handlowej w Łodzi, zaalarmowani przez klientów. Przeprowadzili kontrolę w restauracji w Łodzi, gdzie podawane są dania z kuchni chińskiej i wietnamskiej.
Kontrolerzy jak normalni klienci weszli do restauracji i zamówili cielęcinę po chińsku. Zapłacili za nią 14,90 zł i pobrali próbki. Jak czytamy w decyzji WIH w Łodzi: "próbka potrawy z cielęciny nie odpowiadała deklaracji z uwagi na brak w przedmiotowej potrawie cielęciny". Co zatem jedli klienci kupując w restauracji cielęcinę po chińsku? - Deklarowano cielęcinę, a stwierdzono mięso wieprzowe i drobiowe.
Właściciel restauracji został ukarany grzywną 1,5 tys. zł za wprowadzenie do obrotu zafałszowanej potrawy. Przedstawiciel właściciela tłumaczył inspektorom, że... kucharz popełnił błąd i użył wieprzowiny, bo mięso było przechowywane w jednakowych pojemnikach. Kucharz wyjaśniał, że po prostu nie zrozumiał zamówienia. Inspekcja Handlowa nałożyła karę uznając, że pomyłka nie zwalnia z odpowiedzialności.
W Inspekcji Handlowej w Łodzi dowiedzieliśmy się jednak, że zamiana cielęciny w potrawach na dużo tańszy drób lub wieprzowinę zdarza się dość często. W toku są kolejne kontrole orientalnych barów, które zostały przyłapane na takim procederze.
- Cielęcina jest dużo droższa od kurczaka, a po obróbce w kuchni i podaniu z sosami dla przeciętnego konsumenta odróżnienie cielęciny od drobiu czy wieprzowiny jest trudne - mówią inspektorzy IH w Łodzi.
W całej Polsce szefowie takich barów dostają grzywny za wykryte przez służby sanitarne nieprawidłowości, ale.. nic sobie z tego nie robią. Tym bardziej, że kary są bardzo niskie -; zwykle po 500 zł. A nawet, gdy kontrole kończą się zamknięciem baru, to właściciel otwiera następny.
O skali problemu może świadczyć choćby przykład Krakowa - na ponad 60 skontrolowanych barów połowa nie spełniała norm sanepidu!
- Inspekcja Handlowa na zlecenie UOKiK sprawdziła 424 punkty gastronomiczne: restauracje, kluby, bary na dworcach, bary mleczne. Wybrano je losowo, na podstawie skarg konsumentów oraz rekontroli. Zgodnie z raportem nieprawidłowości stwierdzono w 80 procentach placówek - mówi Małgorzata Cieloch, rzecznik UOKiK. - Sprawdzano m.in., czy konsumenci dostają taką ilość produktów, jaką zamówili, czy kelnerzy prawidłowo wydają resztę oraz paragon, czy w każdym barze znajduje się cennik informujący również o gramaturze potraw, objętości i składnikach napojów. Inspektorzy zakwestionowali stosowanie tańszych składników: zamiast dorsza - tańszy czarniak, a zamiast soku - napój lub nektar, zamiast oscypka - serwowano ser wędzony.
9422205
1