Ptak_Waw_CTR_2024
TSW_XV_2025

Chińczycy polubili polskie pierogi i żurek

10 września 2012
Szefowie pierwszej polskiej restauracji we współczesnych Chinach po czterech miesiącach działalności lokalu wiedzą już, które dania polskiej kuchni najbardziej smakują Chińczykom. Największą popularnością cieszą się polskie pierogi, żurek, desery i alkohole.
Restaurację Sarmatia otwarto oficjalnie 15 maja br. w mieście Foshan na południu Chin przy udziale ambasadora Polski, konsula generalnego RP w Kantonie oraz przedstawicieli lokalnych władz. Jak mówią właściciele, mimo początkowych wątpliwości związanych z egzotyką chińskiego rynku i różnicami w upodobaniach kulinarnych obu narodów lokal przyciąga coraz więcej klientów.

Największym powodzeniem w Sarmatii cieszą się z jednej strony pierogi, które są punktem wspólnym kuchni chińskiej i polskiej, a z drugiej - podawany w chlebie polski żurek. Zupa na zakwasie jest dla Chińczyków czymś zupełnie egzotycznym, ale jednocześnie bardzo smacznym.

Popularne są też desery, a wielu mieszkańców Foshanu przychodzi do restauracji tylko po to, by spróbować polskich ciast. Dobrze sprzedają się alkohole. Nie chodzi jednak o wódkę, lecz raczej o inne tradycyjne polskie trunki. "Chińczycy lubią rzeczy słodkie. W naszej wódce brakuje im tego elementu słodkości. Natomiast już nasze miody pitne czy nalewki są bardzo ciepło przyjmowane" - wyjaśnił PAP jeden z założycieli Sarmatii Bartosz Ziółek.

Wśród polskich dań są również takie, których Chińczycy boją się nawet spróbować. "Polskie jedzenie bardzo mi smakuje, ale surowe warzywa w waszych sałatkach i przystawkach są dla wielu Chińczyków niemożliwe do zjedzenia" - powiedział PAP jeden z klientów restauracji. Całkowicie nie do pomyślenia jest dla nich jedzenie surowego mięsa, dlatego tatara nie ma nawet w karcie.

W kuchni polskiemu kucharzowi pomaga kilku Chińczyków. "Pokazuję im, a oni powtarzają. Idzie im świetnie, pracują szybko, tylko pierogi lepią bardzo powoli. Ale za to wszystkie wychodzą identyczne" - powiedział PAP szef kuchni Sarmatii Bartosz Łukaszewicz. Pracujący w lokalu chińscy kelnerzy potrafią przywitać gości słowami "dzień dobry", powiedzieć po polsku "dziękuję", "proszę" i "do widzenia". W komunikacji personelu z obu krajów pomaga specjalnie opracowany polsko-chiński komputerowy system obsługi zamówień.

Celem założycieli Sarmatii jest stworzenie sieci restauracji i promocja polskiej żywności w Chinach. "Jesteśmy na dobrej drodze, żeby zbudować polską markę, a ona będzie kołem zamachowym dla produktów, które miałyby się tutaj pojawić w przyszłości" - powiedział Ziółek.

"Nasz kraj jest niestety bardzo mało znany, a jedzenie jest jedną z ostatnich rzeczy, z jaką jest kojarzony. Chiński rynek jest chłonny i ciekawy, ale konkurencja jest silna. Mamy naprzeciwko siebie kraje, które od wielu lat inwestują miliony euro po to, żeby pokazać z czego słyną. Niestety my tego nie robiliśmy i odnoszę wrażenie, że dzisiaj też nie robimy" - ocenił przedsiębiorca.

W ramach promocji Polski restauracja wraz z lokalnymi władzami i polskim konsulatem organizuje w dniach 13-20 października tydzień kultury polskiej pod hasłem "Polska w pięciu zmysłach". Z Polski ma do Foshanu przylecieć m.in. 20-osobowy zespół tańca ludowego i - dla kontrastu - nowoczesne trio jazzowe. Goście będą mieli okazję obejrzeć polskie filmy i spróbować swoich sił w przyrządzaniu polskich dań.

Jak mówią właściciele, prowadzenie restauracji w Chinach nie jest wolne od problemów związanych z barierą komunikacyjną i zawiłością chińskich przepisów. Jako przykład podają historię kolacji, którą w grudniu ub.r. załoga powstającej wówczas Sarmatii zorganizowała dla gości odwiedzającego Pekin prezydenta Bronisława Komorowskiego. "Kiedy zgodnie ze zwyczajem media poprosiły nas o przedstawienie karty dań, na +gwiazdę wieczoru+ bez trudu wytypowaliśmy roladę z bażanta" - wspomina Ziółek.

Niedługo przed planowaną kolacją okazało się jednak, że hodowla i sprzedaż bażanta są w Pekinie zakazane. "Byliśmy już po informacji medialnej, więc musieliśmy w jakiś sposób ten problem rozwiązać. Z pomocą przyszedł internet. Znaleźliśmy informację o tym, że gdzieś pod Tianjinem jest hodowla, która w potajemny sposób sprzedaje bażanty. Po ośmiu godzinach błądzenia po chińskich wioskach w końcu znaleźliśmy właściwą hodowlę i udało nam się dowieźć na czas te bażanty, które zresztą okazały się dużym przebojem kolacji" - powiedział przedsiębiorca.

7,5-milionowy Foshan - trzecie co do wielkości miasto bogatej prowincji Guangdong - słynie przede wszystkim z wyrobu porcelany oraz tradycyjnych sztuk walki. Urodził się tam i mieszkał Yip Man, mistrz i nauczyciel Bruce'a Lee, którego przodkowie również wywodzą się z Foshanu. W niedalekiej przyszłości miasto ma zostać administracyjnie połączone ze stolicą prowincji, Kantonem, do którego już teraz można dojechać metrem.

POWIĄZANE

Główny Inspektorat Sanitarny wydaje coraz więcej ostrzeżeń publicznych dotyczący...

Uprawa soi przy wsparciu technologii – ciekawy kierunek dla polskich rolników Ar...

Najnowsze dane GUS pokazały zaskakująco wręcz dobre dane na temat aktywności dew...


Komentarze

Bądź na bieżąco

Zapisz się do newslettera

Każdego dnia najnowsze artykuły, ostatnie ogłoszenia, najświeższe komentarze, ostatnie posty z forum

Najpopularniejsze tematy

gospodarkapracaprzetargi
Nowy PPR (stopka)
Jestesmy w spolecznosciach:
Zgłoś uwagę