Niższe kary za nielegalne wycinanie drzew i ułatwienia w uzyskaniu zezwoleń zakłada projekt założeń do zmiany ustawy o ochronie przyrody. Przykładowo za bezprawne wycięcie dębu o obwodzie 200 cm na terenie zabytkowym kara może spaść z 600 tys. zł do 100 tys. zł.
Według resortu środowiska obecne stawki są zbyt wysokie. Wiceminister środowiska, główny konserwator przyrody Janusz Zaleski uważa, że kary te są "niewspółmiernie wysokie, nie pełnią funkcji odstraszających, a jedynie mogą powodować opłakane w skutkach konsekwencje dla sprawców". Niektóre kary dochodzą nawet do kilkunastu milionów złotych.
Zastępca generalnego dyrektora ochrony środowiska Piotr Otawski poinformował w piątek na konferencji prasowej, że założenia do zmiany ustawy o ochronie przyrody zostały już przyjęte przez Radę Ministrów. Według niego prace nad projektem powinny zakończyć się w ciągu najbliższych dwóch-trzech miesięcy, by jesienią mógł on trafić pod obrady parlamentu.
Otawski powiedział, że proponowane stawki opłat za uzyskanie zezwolenia na usunięcie drzewa oraz kar za nielegalne ich wycięcie będą "znacząco niższe niż obecnie i dostosowane do wartości drzewa oraz nakładów związanych z jego produkcją". Przy czym - jak wyjaśnił - z opłat za zezwolenie na wycinkę drzewa wyłączone będą, tak jak dotychczas, osoby fizyczne. Opłaty dotyczą jedynie przedsiębiorstw.
Otawski powiedział PAP, że obecnie kary za nielegalną wycinkę drzew stanowią trzykrotność opłaty. Resort chce, by były one dwa razy wyższe, niż opłaty za zezwolenia. Dodatkowo osoby o "szczególnie niskich dochodach" - jak podkreślił - będą mogły starać się o obniżenie tych kar. - Jeżeli rodzina będzie uzyskiwała dochód poniżej określonego w przyszłej ustawie progu dochodowego, to kara będzie mogła być dodatkowo niższa o 50 proc. - zaznaczył.
Zgodnie z obowiązującymi przepisami za bezprawne wycięcie dębu, buka czy graba o obwodzie 200 cm, położonego na terenach zabytkowych, uzdrowisk czy zieleni w miastach, trzeba zapłacić ok. 600 tys. zł. W przypadku pozostałych terenów jest to ok. 300 tys. zł. Po przyjęciu nowych rozwiązań kary spadłyby odpowiednio do ok. 100 tys. zł i 80 tys. zł.
Otawski poinformował, że w przypadku usuwania drzew obumarłych nie będzie wymagane - jak obecnie - zezwolenie wójta, burmistrza lub prezydenta. Wystarczy zgłoszenie do samorządu, wraz z materiałem fotograficznym. Jeżeli samorząd w ciągu 30 dni nie wyrazi sprzeciwu, to takie drzewo będzie można zlikwidować.
Nie będzie też potrzebne zezwolenie na wycinkę drzew należących do gatunków obcych, inwazyjnych. Chodzi o drzewa, które naturalnie u nas nie występują, ale zaadoptowały się w polskich warunkach klimatycznych, często wypierając rodzime gatunki. Są to m.in. czeremcha amerykańska, klon jesionolistny, dąb czerwony.
Resort chce, by w założeniach do nowelizacji ustawy o ochronie przyrody znalazły się instytucje publiczne, które będą mogły usuwać drzewa złamane, uszkodzone m.in. na skutek burz czy obfitych opadów. Na takie wycinki zezwolenia nie będą potrzebne. Wystarczy zgłoszenie do odpowiednich służb - m.in. do straży pożarnej czy zarządcy drogi.
Prezes Klubu Gaja Jacek Bożek powiedział w piątek PAP, że obecne, zbyt wysokie stawki często nie są egzekwowane i prawo w tym zakresie nie działa. Jak mówił, kiedy dochodzi do takich sytuacji, to sądy twierdzą, że nie można nakładać na ludzi tak ogromnych kar za wycięcie drzew, bo to jest barbarzyństwo.
- W niektórych przypadkach ludzie oczywiście musieli zapłacić za nielegalne usuwanie drzew, ale bardzo często prawo nie było egzekwowane - powiedział. Jego zdaniem kary powinny być duże i uciążliwe, ale ściągalne.
Bożek zaznaczył jednak, że zdecydowanie ważniejsza od kar jest edukacja. - Ludzie bardzo często postępują bezprawnie w wyniku braku wiedzy. Karami tego się nie zmieni - podkreślił.
9442802
1