Pięć osób zabitych w Danii i Szwecji, statek tonący na Morzu Północnym, 130 tys. domów bez prądu, odwołane promy i pociągi - to skutki gwałtownej wichury i ulewy, która nawiedziła Danię i Szwecję.
- Podczas szalejącego sztormu holenderski statek handlowy nadaje z Morza Północnego sygnał SOS. 15-osobowa załoga znalazła się w niebezpieczeństwie: mają pożar na pokładzie - powiedział w sobotę wieczorem rzecznik marynarki duńskiej, Claus Christensen.
Duńczycy wysłali natychmiast śmigłowce w odległy o 100 km od wybrzeży Danii rejon, gdzie znajdował się statek, ale z powodu fatalnej pogody trzeba je było odwołać. - Na pomoc wypłynęły jednostki ratunkowe - poinformował Christensen.
Wskutek wichrów dochodzących do 150 km na godzinę zginęło w Danii i w zachodniej Szwecji pięć osób. W Odense drzewo przygniotło samochód, w którym zginął kierowca. Koło Assens straciły życie dwie osoby, a w Szwecji - dwaj automobiliści ponieśli śmierć przygnieceni przez drzewa.
W okolicach Kopenhagi widać było dziesiątki drzew powyrywanych z korzeniami. Zamknięto dla ruchu powietrznego lotniska w Kopenhadze i w Malmoe.
Wichury i sztorm, którym towarzyszyły gwałtowne ulewy spowodowały zawieszenie komunikacji promowej między Szwecją, Danią, Norwegią, W. Brytanią i Niemcami; wiele jednostek pozostało w portach na południowym wybrzeżu Bałtyku.
W Danii i na południu Szwecji wstrzymano cały ruch kolejowy, w tym ruch na moście łączącym Danię i Szwecję ponad cieśniną Sund.
Szwedzka służba meteorologiczna ostrzegała w sobotę wieczorem przed niebezpieczeństwem powodzi w zachodniej części kraju, gdzie padały szczególnie ulewne deszcze.