Ostre zmiany kursu euro zachwiały naszym rynkiem wołowiny, bo znaczna część krajowej produkcji trafia do Europy. Droższa waluta oznacza lepszą opłacalność dla eksporterów, w efekcie stabilne od kilku lat ceny skupu żywca też zaczęły rosnąć. A rolników którzy nastawili się na chów bydła brakuje. Stąd poszukiwanie zarówno młodego bydła jak i dorosłych sztuk.
Preferencje zależą od podpisanego kontraktu. I tu rozbieżności cen są duże. Krowy w zależności od wagi i umięśnienia kosztują minimalnie 2, maksymalnie 4 i pół złotego za kilogram. Buhaje wyceniane są od 5 nawet do 6 złotych.
Ale czy ceny nadal będą rosły, pewności nie ma, dlatego przetwórcy przekonują rolników, że to dobry czas, żeby sprzedać zwierzęta.
Bo z jednej strony kurs euro to wielka niewiadoma, z drugiej równie niepewne jest utrzymanie się popytu na wołowinę. Wiele krajów odczuwa już skutki kryzysu, a stąd tylko krok do mniejszych zakupów.
I kolejny argument, gdy nasza wołowina stanie się zbyt droga jej miejsce zajmie towar sprowadzany np. z Ameryki Południowej.