To, co dzieje się na rynku wieprzowiny maklerzy określają „pustynią”. Nie ma czym i z kim handlować. Część branży protestuje, a część czeka na rozwój sytuacji. Zakłady posiłkują się zapasami, sporadycznie kupując pojedyncze elementy. O kupnie całych półtusz nikt nie chce nawet słyszeć, bo po rozbiorze producenci nie mają komu sprzedać nie tylko słoniny, czy mięs drobnych, ale nawet karkówki czy łopatki.
W zeszłym tygodniu pojawiła się nawet oferta sprzedaży większej ilości półtusz w klasie E po 4 złote 40groszy za kilogram, czyli poniżej kosztów produkcji. Chętni na ten towar się nie znaleźli. Może w tym tygodniu będzie ciut lepiej, bo protestujący rolnicy przestali przywozić świnie do skupów i handlowcy liczą na lekkie ożywienie.
Mamy tylko nadzieję, że sprzedający nie zaczną windować cen, bo w takich sytuacjach nikt nie będzie myślał o patriotyzmie, ale o cenie i wtedy do łask powróci tańsze od krajowego mięso z eksportu – komentują maklerzy.
Póki co ceny na rynku są niskie. Karkówka kosztuje niecałe 7 złotych za kilogram, a łopatka 5. Mimo to, chętnych nie ma. Kilogram schabu sprzedawany jest za około 12 złotych. W ofertach sprzedaży pojawia się co prawda 17 złotych, ale to kwota jakiej nikt nie zapłaci.