W niektórych regionach obowiązkowe OC kosztuje o jedną piątą więcej niż przed rokiem. Niektórzy ubezpieczyciele przyznają się do podwyżki. Inni podnoszą ceny po cichu.
- Skończyło mi się ubezpieczenie OC. PZU przesłał mi list i zaproponował tzw. kontynuację. Jak zobaczyłem nową stawkę, to zamarłem - mówi czytelnik z Podkarpacia, właściciel towarowego mercedesa. Z okazanych "Gazecie" dokumentów wynika, że obowiązkowe OC przy tej samej zniżce kosztuje o 19 proc. więcej niż rok wcześniej. Cena dobrowolnego ubezpieczenia NNW (od następstw nieszczęśliwych wypadków) podskoczyła jeszcze więcej - o prawie jedną czwartą.
- Początkowo myślałem, że to pomyłka. Odwiedziłem oddział PZU. Ale pracownik wstukał coś do komputera, rozłożył ręce i stwierdził krótko: była podwyżka - opowiada nasz rozmówca.
Podobne wieści docierają też z innych regionów Polski. Wzrost cen zauważył na przykład jeden z krakowskich brokerów współpracujących z PZU. Zastrzegł jednak, że zmiany dotyczą ubezpieczeń komunikacyjnych, które nie są oferowane w pakietach.
Co na to PZU, największy w kraju ubezpieczyciel? Rzecznik państwowej spółki Tomasz Fill przyznaje, że znaczące podwyżki mogły mieć miejsce, ale sporadycznie i tylko w przypadku właścicieli aut ciężarowych. Chodzi przede wszystkim o auta z tzw. kratką. - Oddziały okręgowe PZU zgodnie z taryfą składek mogą zmieniać ceny o plus minus 30 proc. Ale dotyczy to klientów, którzy ubezpieczają pojazd inny niż osobowy. Wszystko zależy od poziomu szkodowości - wynika z komunikatu przysłanego przez rzecznika.
Przedstawiciel PZU, firmy wystawiającej w Polsce co drugą polisę OC, zapewnia jednak, że nie ma mowy o gruntownej podwyżce. - W ostatnim czasie nie zmieniliśmy taryfy ubezpieczeń komunikacyjnych samochodów osobowych - powiedział Fill. Niewielkie różnice w porównaniu z poprzednim rokiem mogą wynikać ze zmian w strukturze organizacyjnej spółki - niektóre inspektoraty przyporządkowano do innych regionów. - Zmiany te dotyczą niewielkiej liczby klientów, a ich skala jest minimalna. Na przykład dla klientów z Krosna oznaczają podwyżkę OC o około 2,7 proc. - dodał Fill.
Inni też podnoszą
Przykład PZU nie jest wyjątkiem. - Podnieśliśmy stawki ubezpieczeń komunikacyjnych o 5 proc. Decyzje naszej konkurencji nie mają jednak dla nas żadnego znaczenia - przyznaje Marek Baran, rzecznik TU Allianz Polska - czwartego co do wielkości gracza na rynku ubezpieczeń majątkowych. Podobną decyzję podjęli jeszcze jesienią przedstawiciele nieco mniejszej Compensy. U niej ceny podskoczyły w jednej chwili średnio o 6 proc.
"Niewielkie ruchy" w taryfie wystąpiły też u szybko zdobywających klientów HDI Samopomoc, Warcie - drugiej co do wielkości firmie ubezpieczeniowej, oraz Ergo Hestii. - W ostatnim czasie generalnych podwyżek jednak nie było. Wręcz w niektórych regionach ceny mogły się obniżyć - zastrzegają przedstawiciele Warty i Hestii. - Na razie nie widzimy przesłanek do podniesienia stawek w skali ogólnopolskiej - dodają. Ubezpieczyciele się bronią, że klienci rzadziej ich chwalą za obniżki, za to częściej ganią za podwyżki.
Dlaczego ceny rosną?
O podwyżkach cen ubezpieczeń komunikacyjnych głośno było już rok temu, tuż po wejściu Polski do Unii Europejskiej. Wtedy niektórzy przedstawiciele firm ubezpieczeniowych twierdzili, że stawki krajowe będą powoli rosły, by z czasem zrównać się z obowiązującymi w krajach zachodnich. Tam są one cztery-pięć razy wyższe niż w Polsce. Dzisiaj ubezpieczyciele są bardziej dyplomatyczni. - Nasza taryfa jest płynna, monitorowana na bieżąco. Kalkulacja cen zależy od szkodowości w danym regionie - mówią jednym głosem. Chodzi przede wszystkim o liczbę i częstotliwość wypadków, wartość szkód, ale również np. koszty części samochodowych. A kolizji drogowych - jak wynika z danych Komendy Głównej Policji - z roku na rok jest coraz więcej (w ub.r. 425 tys., czyli o 16 proc. więcej niż w 2003 roku). - To na podstawie wskaźników szkodowości w danym regionie i grupie pojazdów podejmujemy decyzję o lokalnej korekcie stawek, zarówno w górę, jak i w dół - zapewnia Lidia Deja, rzecznik Warty.
Przedstawiciel innego ubezpieczyciela nieoficjalnie mówi, że raczej należy spodziewać się podwyżek.
- O wojnie cenowej między ubezpieczycielami sprzed kilku lat mało kto już pamięta. Niektóre firmy, zwłaszcza te z zachodnim udziałowcem, zdobyły satysfakcjonujący udział w rynku i teraz myślą o jak najwyższej rentowności i zyskach dla właścicieli - stwierdziła osoba związana z branżą. Potwierdzają to statystyki. Jak wynika z danych GUS-u, w ubiegłym roku ubezpieczyciele majątkowi zarobili na czysto 717 mln zł - tj. o ponad 90 proc. więcej niż w 2003 roku. Ten rok zapowiada się dla branży równie udanie.
6763281
1