Na rynku świeżych ryb podobnie jak na innych sytuacja nie jest najlepsza. Koszty idą szybko w górę, a ceny ryb od lat stoją w miejscu-ocenia Wiesław Kamiński z Aukcji Rybnej w Ustce. Morskich ryb w morzu zaczyna brakować na całym świecie, a zakazy połowów i nałożone limity połowów dodatkowo ograniczają podaż świeżego towaru.
Naszych rybaków obowiązuje zakaz połowów dorszy na wschodnim Bałtyku, więc na rynek trafiają ryby od szwedzkich jednostek. Na aukcji w Ustce za kilogram dorszy rybacy dostają teraz niewiele ponad 6 złotych, na Bornholmie ryby te są o 40 groszy tańsze.
Łowione są też śledzie, ale głównie te o małych rozmiarach. Kilogram kosztuje teraz od 1,00 do 1,20 złotych. Polski rynek zasypuje konkurencyjny towar z Norwegii i to już przetworzy, w płatach, dlatego nasze śledzie trudno sprzedać.
Szproty to teraz rzadkość, jeśli się pojawiają to w bardzo małych ilościach i nie we wszystkich portach. W Kołobrzegu można je dostać po około 70 groszy za kilogram. Podobnie jest z flądrami, a ich cena maksymalna wynosi 1,60 złotych. Szprotów i śledzi jest tak mało w Bałtyku, że coraz częściej rybacy łowią jednorazowo zaledwie kilka ton, tymczasem granica opłacalności wynosi 30-40 ton. Dlatego Polska nie wykorzystuje przyznanych limitów połowowych na te ryby.
Powoli zaczyna się sezon jesienno-zimowy na łososie. Rybacy czekają jeszcze na niższe temperatury. Od stycznia łososi nie można łapać w sieci dryfujące, dlatego będą łowione na haki .