Już dawno nie był takiej zgodności między cenami kurczaków na wolnym rynku i w umowach kontraktacyjnych. Za brojlery niezależnie od tego gdzie hodowcy je odstawiają, dostają od 2 złotych 85 groszy maksymalnie do 3 złotych za kilogram.
Chyba że na specjalne zamówienia skupowane są małe sztuki. Wtedy cena rośnie o kilka %. Ale na tym koniec. To poziom zbyt niski aby zadowolić producentów, ale przetwórcy nie pozostawiają złudzeń przy słabym zbycie na więcej liczyć nie można.
Na szczęście zastój powinie już się kończyć, bo już szykują się święta, a po nich prawdopodobnie sezon griillowy. Tyle plany, ale na razie szara rzeczywistość. W porównaniu z czerwcem spadek cen kurczaków sięgnął już 1/5. Podobnie staniały indyki.
Indory skupowane są teraz najczęściej po 4 i pół złotego za kilogram, indyczki po 4 złote 20 groszy.
Od poniedziałku ma być jeszcze taniej, bo przy rozliczeniach w euro mocna złotówka bije teraz po kieszeni polskich przetwórców.
Dobrze, że czuć chociaż lekkie ożywienie w handlu z Niemcami. Kilka tygodni przed Wielkanocą to normalne, dlatego zakłady już szykują zapasy. A poszukiwane są przede wszystkim filety.