Ceny chleba spadną

Tak taniego zboża nie było od lat - za tonę pszenicy rolnicy dostają dziś od 400 do 430 zł. To o blisko 30 proc. taniej niż przed rokiem.

Zboże jest tak tanie, że sprzedają je tylko ci, którzy naprawdę muszą - reszta albo czeka na lepsze czasy, albo przerabia na pasze i karmi nimi świnie, bo bardziej niż zboże opłaca się sprzedać wykarmione na nim tuczniki.

Optymiści liczą, że wiosną ceny zbóż wreszcie ruszą w górę i pszenicę będą sprzedawać po 500 zł za tonę, co i tak w porównaniu z 750 zł za tonę, do jakich doszła pszenica na wiosnę, byłoby ceną umiarkowaną.

- To cena kompletnie nierealna - uważa Tadeusz Mazurek z firmy Agrozbyt z Wielkopolski. - Ja sądzę, że im bliżej przyszłych żniw, tym cena będzie niższa, bo ciągle magazyny u rolników są pełne, a wszyscy będą musieli pozbyć się ziarna do żniw.

Także Adam Tański, prezes spółki Polskie Młyny, która kontroluje około jednej piątej rynku zbożowego sądzi, że w najbliższych miesiącach cena pszenicy zamiast rosnąć jak co roku o tej porze, będzie spadała. Oczekiwanie na spadek cen widać też wyraźnie ze strony firm przetwórczych, które kupują tylko tyle ziarna, ile potrzeba im do bieżącej produkcji.

Już teraz zboża są tańsze, niż były w czasie żniw, co jest sytuacją zupełnie niezwykłą - na ogół, im dalej od żniw, tym cena była wyższa, aż osiągała swoje apogeum na przednówku, czyli tuż przed następnymi żniwami (bo wówczas tylko nieliczni mieli jeszcze zapasy i mogli dyktować ceny). W tym sezonie na cenę pszenicy może jeszcze wpłynąć kurs złotego do euro, gdyż decyduje on o wysokości ceny interwencyjnej ustalanej przez Brukselę.

Przy obecnym kursie cena interwencyjna jest jeszcze niższa od rynkowej, więc rolnicy nie są nią zainteresowani, a im bardziej złoty będzie się umacniał, tym cena będzie niższa. Jednak tak naprawdę o cenie zbóż zadecyduje sytuacja na rynku świńskim - jeśli cena świń będzie spadać po Nowym Roku (co przewidujemy i co już się zaczęło), to rolnicy zaczną ograniczać hodowlę świń, a to będzie oznaczało, że spadnie zapotrzebowanie na zboże w gospodarstwach rolników, na rynek będzie trafiało go więcej niż obecnie, a więc ceny będą spadać.

Według Bogdana Judzińskiego z Polskiej Izby Zbożowo-Paszowej do końca pierwszego kwartału na rynku będzie panował całkowity spokój - rynek będzie płaski, bardzo stabilny, bo do tego czasu nic się nie wydarzy.

Na wiosnę pojawią się natomiast pierwsze sygnały o możliwych przyszłych zbiorach, co wpłynie na zachowanie posiadaczy ziarna i cenę. Po pierwszym kwartale będzie już wiadomo, jak przezimowały zboża ozime i ile hektarów pól rolnicy obsiali zbożami jarymi. W drugim kwartale pojawi się ocena zasiewów i pierwsze szacunki co do wielkości przyszłych zbiorów.

Do tego dojdzie polityka Brukseli na rynku zbóż - Bruksela określi wielkość przyszłego skupu interwencyjnego i zadecyduje o ewentualnym wprowadzeniu dopłat do eksportu pszenicy do krajów trzecich. Na rynku unijnym i polskim jest bowiem ogromna nadwyżka zboża - ok. 30 mln ton w całej Unii i ok. 3 mln w Polsce.

Prawdopodobnie bez dopłat do eksportu tej nadwyżki nie zdołamy się pozbyć. Jednak już dziś można założyć, że Bruksela będzie ostrożna z wprowadzaniem dopłat, bo woli mieć zapasy i spokój na rynku niż tak wysokie ceny jak w roku ubiegłym. To wszystko oznacza dla konsumentów, że nie muszą obawiać się wzrostu cen mąki, kasz czy chleba. Przeciwnie - Judziński sądzi, że mogą nawet pojawić się lekkie obniżki przetworów zbożowych.

- Ja bym na obniżki nie liczył - uprzedza wiceprezes Roman Kalkowski z Polskich Młynów, które mają ok. 20 proc. produkcji krajowej mąki - mąka np. w Niemczech jest ciągle droższa od naszej o 20-30 proc. I to ceny naszej będą w ciągu najbliższych lat zbliżały się do unijnych cen, a nie odwrotnie.