Na Podlasiu padł swoisty rekord. Rolnicy są tu gotowi płacić nawet dwadzieścia tysięcy za hektar gruntu czwartej klasy, a i tak ciężko znaleźć chętnych do sprzedania. Sytuacja taka utrzymuje się w dawnym województwie łomżyńskim. W Białostockiem, przy granicy z Białorusią, ceny nie przekraczają kilku tysięcy złotych.
W Łomżyńskiem mówi się o głodzie ziemi. Najwyższe ceny są tam, gdzie istnieją warunki do hodowli bydła. Ponieważ okoliczne mleczarnie płacą za litr mleka ponad złotówkę, rolnicy powiększają produkcję i stada krów. Za hektar, ziemi czwartej lub piątej klasy, trzeba zapłacić powyżej 10 tys. zł. Ewenementem są ostanie transakcje w gminie Sniadowo w powiecie łomżyńsim. Za hektar trzeba tu zapłacić powyżej 20 tys. zł.
Ceny osiągnęły zawrotny, na polskie warunki, pułap ale popyt wielokrotnie przewyższa podaż. Rolnicy są zainteresowani gruntami w pobliżu swojego gospodarstwa. Właśnie dlatego, ziemia we wschodniej części województw jest dziesięciokrotnie tańsza. Tu również zainteresowanie sprzedażą spadło, po zapowiedziach wprowadzenia dopłat do użytków.