Tani alkohol w bułgarskich kurortach przyciąga coraz więcej turystów, zwłaszcza młodych. Ostatnio w Bułgarii rozpowszechnia się opinia, że kraj przekształca się w riwierę "alkoholowej turystyki". Jak podaje PAP, minister kultury Weżdi Raszydow wyraził nawet z tego powodu zaniepokojenie i wezwał do aktywniejszego reklamowania bułgarskich muzeów i archeologicznych skarbów, z których słynie kraj.
Na razie jednak w modzie są małe wycieczki alkoholowe, tzw. pub crawls - około godz. 21. grupy liczące 20-30-osób zbierają się pod hotelami i rozpoczynają wycieczkę po barach. W programie, kosztującym przeciętnie 10 euro, przewidziane jest odwiedzenie 5-6 lokali, w każdym dostaje się w tej cenie jednego drinka. Ale można oczywiście zamówić następne. I tak do rana.
Organizatorzy rozdają każdej grupie t-shirty w odmiennym kolorze, żeby rozróżniać swoich podopiecznych w barach i dyskotekach. Najchętniej w takich eskapadach uczestniczą Austriacy, Szwajcarzy, Niemcy, Rosjanie i Ukraińcy.
"Nikt nie sprawdza jakości serwowanego alkoholu, czy w tych grupach nie ma nieletnich oraz czy klientom wydaje się paragony" - stwierdziła w reportażu ze Złotych Piasków (na północ od Warny) komercyjna telewizja BTV. Według niej w grupach jest sporo nieletnich. Wielu uczestników takich wycieczek już na wczesnym ich etapie jest pijana. Prowadzi to do licznych burd, w których zginęły ostatnio dwie osoby.
Przeciw alkoholowej turystyce zaprotestowali właściciele demolowanych przez takich gości hoteli. Policja na razie szuka sposobu na nadzorowanie pub crawls - pisze PAP.