Problem z pozyskaniem pracowników sezonowych w rolnictwie powtarza się. Kilka tygodni temu, w trudnej sytuacji byli plantatorzy owoców miękkich, teraz są producenci jabłek. Na obiecaną pomoc rządu trzeba będzie jeszcze poczekać.
5 złotych za godzinę, to dla potencjalnych pracowników już za mało. W samym powiecie grójeckim, do pracy w sadownictwie potrzeba od 50 do 60 tysięcy ludzi. Ten problem nie jest niczym nowym. W podobnej sytuacji jeszcze kilka tygodni temu byli plantatorzy owoców miękkich, którym w rezultacie nie udało się wszystkiego zebrać.
Sytuację sadowników miała poprawić pomoc rządu, który obiecywał umożliwienie legalnego zatrudniania obcokrajowców. Sprawa utknęła jednak w martwym punkcie a dokładniej w ministerstwie pracy.
Resort wciąż obiecuje podpisanie stosownych dokumentów i na obietnicach się kończy. Kiedy to faktycznie nastąpi, nikt nie wie. Sytuację krytykuje opozycja: - Jeżeli to rozporządzenie nie wejdzie w życie do jesieni, to będzie olbrzymi problem, to znaczy, że część jabłek zostanie na drzewach. Tak jak maliny i truskawki.- mowi Mirosław Maliszewski z PSL.
Szybkich decyzji coraz mocniej domagają się też sami sadownicy. Dla nich czas to pieniądz. Od szybkości działania Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej zależy, jak wielkie straty będą musieli ponieść plantatorzy jabłek.