W Polsce brakuje kilkudziesięciu tysięcy pracowników do zbioru owoców i warzyw. Plantatorzy są coraz bardziej zdesperowani. Grożą, że jeśli rząd im nie pomoże, zorganizują protesty.
Rozpaczliwe szukanie pracowników do szklarni i tuneli. Hektary nie zebranych truskawek i malin. A zbliżają się zbiory wiśni. W gminie Goszczyn, gdzie jest ponad 900 gospodarstw ogrodniczych brakuje kilkuset osób do pracy. Sadownicy martwią się, co będzie za półtora miesiącach, przy zbiorach jabłek.
W powiecie grójeckim, gdzie produkuje się blisko 40 procent wszystkich owoców w kraju, sytuacja jest dramatyczna. Natychmiast potrzeba kilkunastu tysięcy osób do zbiorów owoców. Tymczasem dotąd nie stawili się nawet ci, którzy w ostatnich latach znajdowali tu zatrudnienie.
Wczoraj w starostwie grójeckim sadownicy, burmistrzowie i wójtowie debatowali, jak znaleźć pracowników. Zdecydowali, że trzeba rozesłać ogłoszenia do gazet w całym kraju, a pośrednikiem będzie Powiatowy Urząd Pracy.
Sadownicy mają pretensje do rządu, że nie kwapi się do pomocy w zatrudnianiu pracowników ze Wschodu.
Mirosław Maliszewski prezes Zw. Sadowników RP: - Gdyby sprawę chciał załatwić mógłby to zrobić w ciągu 2 posiedzeń sejmowych. Tak jak to robi skutecznie w innych sprawach. I my takiego działania oczekujemy.
Sadownicy grożą, że jeśli zostaną zagrożone zbiory, a rząd im nie pomoże, zorganizują protesty.