Niska świadomość społeczna, problem z pozyskiwaniem funduszy na inwestycję, ale także sąsiedzka zawiść powodują, że liczba biogazowni w Polsce wciąż jest niska - uważają eksperci.
Ich zdaniem rozwój takich instalacji w Polsce może zahamować nowy projekt ustawy o odnawialnych źródłach energii. Liczba rolniczych biogazowni w Polsce nie przekracza trzydziestu, według ekspertów w Polsce mogłoby ich istnieć nawet kilka tysięcy.
"W Niemczech funkcjonuje ok. 6 tys. biogazowni, które wytwarzają rocznie 3 mld m sześc. gazu - to tyle, ile wydobywa PGNiG z naszych złóż. W Polsce produkcja jest tysiące razy mniejsza. Nie widzę powodu, dla którego nie mielibyśmy mieć przynajmniej połowy tego potencjału" - powiedział PAP wiceprezes zarządu Polskiej Izby Gospodarczej Energii Odnawialnej Tomasz Podgajniak.
"Gdyby w Polsce zostały ustanowione stabilne ramy prawne, to może to być bardzo dynamicznie rozwijający się i intrygujący wręcz sektor gospodarki, bo zapewniający bezpieczeństwo energetyczne, wykorzystujący odpady powstałe w produkcji rolnej, oraz generujący dodatkowe przychody dla rolników. Warto też podkreślić, że praktycznie wszystkie elementy niezbędne do skonstruowania biogazowni możemy produkować w Polsce" - dodał.
Jego zdaniem istotnym problemem jest wciąż bardzo niska świadomość społeczna dotycząca odnawialnych źródeł energii. Jak stwierdził, Polacy kojarzą je przede wszystkim z rzekomą szkodliwością wiatraków i rzekomym odorem, jaki towarzyszy biogazowniom. Powszechnej w tym względzie niewiedzy często towarzyszy indywidualna zawiść, podgrzewająca nastroje.
"Mieszkańcy wsi, w których mają powstać biogazownie często ulegają manipulacjom. Widzimy w różnych procesach inwestycyjnych sporo zawiści, sporo obstrukcji i niezrozumienia całego procesu technologicznego. Największą obawą jest, że będzie śmierdziało. Tymczasem by proces fermentacyjny miał sens musi przebiegać w warunkach hermetycznych. Obawy dotyczą też transportu masy surowcowej. Rzeczywiście przy dużych biogazowniach to jest kilkadziesiąt tys. ton rocznie, ale to też da się opanować" - powiedział.
Michał Surowiec z Polskiego Stowarzyszenia Biogazu podkreślił, że istotnym problemem hamującym rozwój biogazowni jest system wsparcia.
"Cały czas trwają prace nad projektem ustawy o odnawialnych źródłach energii (OZE). Zgodnie z jego założeniami system wsparcia ma ulec drastycznej zmianie na niekorzyść dużych przedsięwzięć biogazowych. Inwestorzy czekają i przyglądają się efektom prac nad prawem, potem będą podejmować decyzje. Należy pamiętać, że to są inwestycje, przy których okres zwrotu sięga kilku - kilkunastu lat" - powiedział.
Jak przypomniał Tomasz Podgajniak, mikrobiogazownie to inwestycja sięgająca od kilkuset tysięcy złotych do miliona złotych. Większe biogazownie kosztują kilka - kilkanaście mln zł.
"Jest potrzeba stworzenia systemu tanich kredytów, niewymagających ogromnego wkładu własnego i wielkich zabezpieczeń. Ważna jest też możliwość pozyskania gwarancji odbioru energii i godziwej za nią zapłaty, możliwość produkcji w kogeneracji: nie tylko energii elektrycznej, ale także ciepła. To są uwarunkowania, które mogłyby spowodować, że rozwój tego sektora znacząco by przyśpieszył. Tymczasem w warunkach jakie są, w Polsce mamy obecnie 28 biogazowni a w Niemczech w 2010 r. powstało ich ponad 600" - stwierdził.
Jan Dubasiewicz reprezentujący firmę oferującą biogazownie rolnicze ocenił, że świadomość społeczna walorów tych instalacji stopniowo rośnie, jednak firmy oferujące technologie mają problem z dotarciem do potencjalnych klientów.
Jego zdaniem informacje o zaletach biogazowni zbyt rzadko pojawiają się w mediach, zaś samorządy nie potrafią odpowiednio pokierować zainteresowanych takimi inwestycjami.
8996969
1