Rolnicy chcą do szkół. W Stargardzie Szczecińskim powstaje nawet prywatny rolniczak. Wszystko przez ziemię i unijne pieniądze - żeby po nie sięgnąć, trzeba mieć odpowiednie kwalifikacje.
23-letnia Aleksandra Andersen z Krzynek w gminie Pełczyce w woj. zachodniopomorskim od września chce robić średnią szkołę rolniczą. Ale już teraz zgłosiła się na kurs przygotowujący do egzaminu na tytuł wykwalifikowanego robotnika rolnika.
- Żałuję, że wcześniej nie skończyłam szkoły średniej. Teraz chcę to naprawić - tłumaczy. - Muszę, bo dzisiaj mam problemy z kupnem ziemi.
Do Zachodniopomorskiego Ośrodka Doradztwa Rolniczego w Barzkowicach codziennie wydzwaniają ludzie z pytaniami o możliwości zdobycia wykształcenia. - Pytają, bo chcą korzystać z dopłat, funduszy unijnych, rent strukturalnych, inwestować w ziemię albo zakładać gospodarstwa agroturystyczne - zauważył Marek Gardygajło z ZODR.
Także Józef Kawała, główny specjalista w Wielkopolskim Oddziale Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa, potwierdza, że i u nich ludzie dopytują o możliwość uzupełnienia wykształcenia: - Odpowiednie kwalifikacje zawodowe niezbędne są np. do skorzystania z premii na start dla młodych rolników i pieniędzy na inwestycje w gospodarstwie. Muszą je mieć również osoby przejmujące gospodarstwo po rodzicach, którzy chcą korzystać z rent strukturalnych.
W dziale kształcenia barzkowickiego ośrodka najczęściej pojawiają się osoby, które zaczynają pracę na gospodarstwie rodziców albo chcą je przejąć. Ale tych często zniechęcają ceny kursów (w różnych instytucjach: 400-800 zł plus ok. 500 zł za egzamin). Np. w podszczecińskiej gminie Pyrzyce aż 200 osób w ankietach napisało, że chce zdobyć rolnicze wykształcenie, ale na płatny kurs w miejscowej szkole rolniczej zgłosiło się tylko kilkanaście. Jak twierdzą dyrektorzy organizujący kursy, bywa, że nowy zawód chcą mieć nawet lekarze czy adwokaci (lokujący kapitał w ziemię). Na przykład w Pyrzycach kurs robotnika rolnika robi teraz nawet doktor innych nauk.
Szkoły rolnicze do niedawna zamierały. Wygaszały kierunki tej branży i wprowadziły nowe, np. hotelarstwo, architektura krajobrazu i żywienie. Teraz dyrektorzy zastanawiają się, czy nie ruszać z klasami. Tyle że dzisiaj to dorośli robią edukacyjny "rolniczy boom". W innych województwach, np. świętokrzyskim, do łask wracają dzienne technika rolnicze.
Zachodniopomorska młodzież woli nowocześniejsze kierunki, jeśli tej branży, to raczej agrobiznes albo agroturystykę.
- Dlatego u nas jest większe zapotrzebowanie na szkołę, która będzie kształcić w systemie zaocznym, weekendowym - uważa Andrzej Kołaziński, wicedyrektor Zespołu Szkół nr 5 w Stargardzie Szczecińskim. Dyrektor usiłuje właśnie otworzyć niepubliczną szkołę, która nadawać będzie tytuł technika rolnika (policealną). - Chcielibyśmy ruszyć od września. Właśnie załatwiamy pozwolenia.
W kuratorium oświaty usłyszeliśmy, że to na razie pierwsza taka próba od lat.
Dlaczego pani Aleksandra chce być rolniczką?
Z zawodu jest operatorem maszyn tartacznych. Zawsze marzyła o rolnictwie, ale babcia rolniczka i rodzice zniechęcali ją do tego zawodu. Ostrzegali, że to tylko ciężka robota, a perspektywy żadne. - Nawet dziś 85-letnia babcia odradza mi. Ale ja jej na to: "Babciu, jesteśmy już w Unii, dzięki Unii jest lepiej" - opowiada pani Aleksandra. Razem z mężem Jensem, z pochodzenia Duńczykiem, chcą w Polsce i prowadzić wielkoobszarowe gospodarstwo. - Niestety nie mogę kupić ziemi, bo nie mam wykształcenia rolniczego - martwi się pani Aleksandra.
Komu potrzebne wykształcenie rolnicze?
Jan Giera, kierownik działu ekonomiki Zachodniopomorskiego Ośrodka Doradztwa Rolniczego w Barzkowicach:
Dziś zgodnie z prawem ziemię mogą kupić osoby co najmniej ze średnim wykształceniem (bez względu na kierunek), a jeśli mają skończoną tylko zawodówkę, musi to być zawodówka rolnicza. Wykształcenie kierunkowe przydaje się także (np. młodym rolnikom), by korzystać z kredytów albo niektórych unijnych programów pomocowych. Potrzebne jest także ludziom, którzy chcą odziedziczyć gospodarstwo, np. po rodzicach przechodzących na rentę. Ludzie twierdzą też, że często banki i notariusze pytają o kwalifikacje. Niektóre osoby chcą się uczyć także dlatego, że boją się, że w przyszłości przepisy wymagające kwalifikacji ograniczą im dostęp do ziemi albo unijnych pieniędzy.
6761861
1