Po kilkunastu latach istnienia warszawska giełda nareszcie zaczęła spełniać rolę, do jakiej ją powołano, czyli miejsca, w którym firmy pozyskują kapitały. Przekształcenie się warszawskiego parkietu w miejsce ważne dla całej gospodarki odbyło się ponadto bez pomocy polityków.
Według niego, ostatnie próby stworzenia podatkowych zachęt dla firm wchodzących na giełdę skończyły się blamażem. Państwo przestało też wspierać giełdę przez wysyłanie na nią prywatyzowanych firm. Od tego roku wprowadzono nawet podatek od zysków z giełdy dla indywidualnych inwestorów.
Mimo to giełda nie może się rozwijać przy obojętności rządu. Ostatnie
zainteresowanie nią nie powinno nikogo wprawiać w euforię. Można szacować, że do
końca roku prywatne firmy zbiorą około 3 mld zł. Ale czy w kolejnych latach
będzie możliwe utrzymanie tego tempa? Te trzy miliardy to i tak może być zbyt
dużo jak na możliwości naszego społeczeństwa.
Dlatego ważnie jest
ściągniecie na nasz parkiet zagranicznych kapitałów. Notowane polskie firmy
prywatne są w zdecydowanej większości małe. Tymczasem zagranicznych inwestorów
przyciągają przede wszystkim akcje dużych firm. Dlatego ważne jest, by
Ministerstwo Skarbu dotrzymało swoich obietnic i znowu zaczęło sprzedawać akcje
państwowych przedsiębiorstw inwestorom giełdowym. Bez tego dzisiejszy boom
giełdowy skończy się bardzo szybko, a wraz z nim możliwości rozwoju polskich
firm - konkluduje Paweł Jabłoński.