Bocianie pisklęta szybko wyrosły. Obecnie są już wielkości dorosłych osobników. Coraz zimniejsze poranki, świadczące o zbliżającej się jesieni, powoli wyganiają czarno-białe ptaki z pięknych i dzikich Łęgów Nadodrzańskich. Już wkrótce stada udadzą się na afrykańskie sawanny w poszukiwaniu ciepła i żywności. Na razie jednak zbierają siły przed odlotem i żerują pośród rodzimych kwitnących centurii oraz łanów czosnku kątowatego.
Odkąd młode osiągnęły zdolność lotu, bardzo mało czasu spędzają w gnieździe. Gdy tylko mogą, wraz z rodzicami przechadzają się po polach. Od starszych uczą się, jak znajdować pożywienie. Żniwa to okazja do uczty – podczas sianokosów maszyny rolnicze odsłaniają mnóstwo bocianich frykasów. Młode potrzebują już coraz większych zdobyczy. Przejęte codziennym szukaniem jedzenia, okazują się bardzo nietowarzyskie. Przeganiają gościa, który pojawił się w ich gnieździe z nieoczekiwaną wizytą. Młody bocian, zaobrączkowany we wsi leżącej 15 km dalej, ucieka jak niepyszny. Być może rozpoczął już swoją wędrówkę do ciepłych krajów, coraz bardziej oddala się od rodzinnych stron i pozwala sobie jedynie na krótkie odpoczynki oraz przerwy na żer.
Oprócz bocianów po nadodrzańskich łąkach przechadzają się dumnie żurawie. Suche murawy są okupowane przez owady: błękitnawe modraszki korydony i egzotycznie ubarwione pluskwiaki – strojnice baldaszkówki. W tym czasie w ciemnych grabinach kwitną kruszczyki sine, rzadkie storczyki w naszych lasach.
Pejzaż polski pozbawiony bocianów przechadzających się po łąkach wydaje się niepełny, lecz właśnie taki będziemy musieli zaakceptować w nadchodzących zimowych miesiącach. Ale nie jest to pożegnanie na zawsze. Obserwowane przez nas gniazdo odżyje wiosną, gdy jego skrzydlaci właściciele powrócą na włości.