Bóbr jest pod ochroną, więc użycie siły nie wchodzi w grę. A na zabezpieczenie wałów potrzeba mnóstwo pieniędzy. Już nawet chciałem napisać list otwarty do bobra, żeby dał nam spokój – mówi żartem Piotr Warcholak, dyrektor Lubuskiego Zarządu Melioracji i Urządzeń Wodnych w Zielonej Górze.
Dyr. Warcholak zachowuje dobry humor, ale doskonale zdaje sobie sprawę, że
problem jest poważny. Już w ubiegłych latach napływały alarmujące meldunki z
terenu. Jednak dopiero teraz (trwa właśnie jesienny przegląd wałów
przeciwpowodziowych) skalę zjawiska można dostrzec w całej okazałości. To dzięki
tegorocznej suszy. Woda w rzekach opadła do nienotowanej od lat głębokości i
odsłoniła obraz szkód.
Aż strach myśleć
Jarosław Wilczacki
jest inspektorem ds. melioracji w sulechowskim magistracie. To on odkrył nory
bobrów, które zagnieździły się w wale na Odrze w okolicach Pomorska. Podkopały
go, wydrążyły korytarze. Wystarczy, że do środka dostanie się teraz woda,
rozmiękczy ziemię i... wał "strzeli”. Czyli - przekładając z języka meliorantów
- po prostu pęknie. Gdyby mnie pan zapytał, czy to groźne dla ludzi,
odpowiem, że aż boję się myśleć, co się stanie, gdy w Odrze będzie więcej wody.
Na pewno zagrożone jest Pomorsko. Okoliczne wsie podobnie. Także te, które już
przeszły przez powódź – mówi J. Wilczacki.
P. Warcholak dolicza
inne miejscowości. Zagrożone są szczególnie tereny na terenach zalewowych, w
dolinie Odry i Warty, na obrzeżach parków krajobrazowych. To ponad 100 tys.
hektarów – informuje. – Na naszych terenach nie było bobrów przez 500-600
lat. Zasiedlili je z powrotem w latach 70. naukowcy z Akademii Rolniczej w
Poznaniu. Zwierzaki nie mają naturalnego wroga, są pod ochroną, więc się
rozmnażały bez przeszkód. Aż ich obecność zaczęła szkodzić.
Będzie
szkolenie
Bobry szkodzą nie tylko wałom przeciwpowodziowym. O
kłopotach, jakie sprawiają te gryzonie będą dyskutować samorządowcy, leśnicy,
melioranci i przyrodnicy na specjalnym szkoleniu, które odbędzie się na początku
przyszłego miesiąca. Spotkamy się 4-5 listopada w stacji terenowej Klubu
Przyrodników w Owczarach koło Górzycy. Pokażemy, jak skutecznie rozwiązywać
problemy z bobrami – mówi Robert Stańko z Klubu Przyrodników w Świebodzinie.
Pełny temat warsztatów: "Modelowe rozwiązania sytuacji konfliktowych
wywoływanych przez działalność bobrów”. Były głosy, żeby przeprowadzić
odstrzał, ale to nie jest dobre rozwiązanie. Można zabezpieczać wały specjalnymi
siatkami, niestety, to kosztuje. A pieniędzy brakuje nawet na ich bieżącą
konserwację
– podkreśla P. Warcholak.
Modernizacja jednego
kilometra wałów kosztuje ok. 2 mln zł. Ale się opłaca. Mamy bardzo nowoczesne
wały, odremontowane. Problemu z bobrami już nie mamy. Może się przeniosły na
starą część zabezpieczeń? – mówi Antoni Chomik, kierownik referatu
gospodarki komunalnej i ochrony środowiska w słubickim urzędzie
miejskim.
Prują jak koronkę
Od lat obserwujemy szkodliwą
działalność tych gryzoni na całym odcinku Noteci. Strat jest coraz więcej.
Najprostszym rozwiązaniem byłoby przeprowadzenie odstrzału. Nawet planowaliśmy
wystąpienie o wyjątkowe zezwolenie na taką operację do ministerstwa, ale to nie
takie proste – informuje burmistrz Drezdenka Roman Cholewiński. Na bobry
skarżą się także mieszkańcy gmin nadwarciańskich. Prują wały jak koronkę.
Każdego roku zasypujemy piaskiem wyrwy, ale to niewiele daje – stwierdza
Zdzisław Belina z wsi Świniary koło Skwierzyny. Z. Belina jest myśliwym, uważa,
że problem rozwiązałby kontrolowany odstrzał tych zwierząt.