Trwała niecałą godzinę, ale z jej skutkami trzeba będzie walczyć przez wiele dni. Gwałtowna burza, która przeszła wieczorem nad Bieszczadami zniszczyła kilkanaście gospodarstw, podtopiła uprawy, uszkodziła drogi i przepusty. Od rana strażacy usuwają szkody. W tej nawałnicy nikt nie zginął, ale jedna osoba została ciężko ranna.
Choć burza przeszła nad całymi Bieszczadami, najwięcej szkód spowodowała w trzech miejscach: Wojtkowej i Grąziowej koło Ustrzyk Dolnych oraz w okolicach Wołkowyji nad Jeziorem Solińskim. W Wojtkowej w ciągu niecałej godziny ten niewielki potok zamienił się w prawdziwą rzekę, która przelewała się metrową falą nad drogą wojewódzką Krościenko-Kuźmina. Woda wdarła się do kilkunastu gospodarstw. Najbardziej ucierpiał miejscowy zakład drzewny. Rzeczny muł zalał podwórka, pola i rowy, zanieczyścił studnie.
Ochotnicza i państwowa straż pożarna pracuje przy ich oczyszczaniu. W Grąziowej woda zniosła dom letniskowy w dół rzeki Wiar rozbijając go na kawałki. Podobne szkody burza wyrządziła także w kilku gospodarstwach w Górzance koło Wołkowyji oraz podprzemyskich Olszanach. Tymczasem do leskiego szpitala w stanie ciężkim trafił mężczyzna, który w Terce nad Jeziorem Solińskim został przygnieciony przez drzewo zwalone uderzeniem pioruna.
Lescy lekarze nie wykluczają, że chory zostanie przewieziony do jednego z rzeszowskich szpitali. Klimatolodzy ostrzegają, że z powodu ocieplenia klimatu takich gwałtownych zjawisk może być coraz więcej. Meteorolodzy przypominają, że burze pojawią się już w ciągu najbliższych dni.