Odzież, którą wrzucamy do kontenerów z napisem "PCK" nie trafia do
najuboższych. Zostaje sprzedana na szmaty. - Dość tego! - zdecydowały
władze Inowrocławia i postawiły Polskiemu Czerwonemy Krzyżowi twarde
warunki.
Wytoczono prawnicze argumenty, odwołano się do wrażliwości na ludzką krzywdę - i trwa oczekiwanie. PCK na pismo wiceprezydenta Jacka Olecha na razie nie odpowiedział.
Biedni gdzieś w tle
Zbieranie odzieży do kontenerów jest
praktyką ogólnopolską. Jak informowaliśmy, jest ona sprzedawana jednej z
ogólnopolskich firm, które przerabiają ją na szmaty i czyściki. Pieniądze z tych
transakcji tylko w części trafiają do potrzebujących. A reszta? "Idzie" na
PCK-owskie potrzeby. - Ludzie wrzucający starą odzież do kontenerów są
święcie przekonani, że trafi ona do potrzebujących. Tymczasem dzieje się
zupełnie inaczej. I właśnie to jest denerwujące - mówi Jacek Olech,
wiceprezydent Inowrocławia.
Niech będzie czytelnie
Władze Inowrocławia postanowiły
zatem postawić działaczom czerwonokrzyskim zdecydowane ultimatum. To precedens w
skali kraju: jeszcze nikt nie zdecydował się na wytoczenie armat przeciw PCK.
Monika Wesołowska, rzecznik prasowy Urzędu Miejskiego: - Straż Miejska
stwierdziła, że firma zajmująca się dystrybucją pojemników na odzież narusza
przepisy kodeksu wykroczeń. Okazało się również, iż pojemniki ustawiono bez
uzgodnień z zarządcami dróg i terenów.
Wiceprezydent Jacek Olech
napisał do bydgoskich władz PCK ultimatum: albo odzież z kontenerów
inowrocławskich będzie przekazywana ubogim inowrocławianom, albo za korzystanie
z terenów miejskich, na których znajdują się pojemniki, będzie trzeba płacić. I
to słono. - Zebrane w ten sposób pieniądze zostaną w całości przekazane na
osoby potrzebujące - kończy wiceprezydent.
Co na to Polski Czerwony Krzyż? Dyrektor Zarządu Okręgowego PCK w Bydgoszczy Aleksander Filuk deklaruje, że uczyni wszystko by osiągnąć kompromis z miastem. Nie wyklucza oddania części kontenerów z odzieżą miastu dla dowolnego dysponowania.