Prawie 54,5 mln zł - tyle w przyszłorocznym budżecie zarezerwowano na finansowanie działalności partii politycznych. Ponad połowa tej kwoty trafi na konto Sojuszu Lewicy Demokratycznej i Unii Pracy – pisze "Dziennik Polski"
Biedny budżet, bogate partie Prawie 54,5 mln zł - tyle w przyszłorocznym
budżecie zarezerwowano na finansowanie działalności partii politycznych. Ponad
połowa tej kwoty trafi na konto Sojuszu Lewicy Demokratycznej i Unii Pracy -
pisze "Dziennik Polski".
Pomimo zapowiadanych cięć w
wydatkach budżetowych, większość partii niechętnie odnosi się do pomysłu
obcięcia im wpływów. Tylko Platforma Obywatelska zrezygnowała z
dotacji.
Minister Jerzy Hausner nie planuje ograniczenia
partyjnych funduszy. Zgodnie z przepisami, partie są finansowane z budżetu
państwa. Dostają pieniądze w dwóch formach - jako subwencje celowe na
działalność partii i w formie refundowania wydatków poniesionych na kampanię
wyborczą.
W tym roku z kasy państwa tylko do kasy SLD
wpłynęło prawie 21 mln zł: 11,2 mln na działalność partii i ponad 10,5 mln zł z
tytułu refundacji kosztów kampanii wyborczej. Dla porównania - drugie na liście
beneficjentów Prawo i Sprawiedliwość (PO z dotacji zrezygnowała, a PSL jej nie
dostał ze względu na uchybienia w składanych sprawozdaniach) łącznie z
państwowej kasy dostało niecałe 10 ln zł. Samoobrona otrzymała od państwa ponad
7,5 mln, a Liga Polskich Rodzin prawie 6 mln zł.
Pomimo
powszechnych oszczędności, budżetowe dotacje na działalność partii nie zostały
objęte restrykcyjnymi pomysłami ministra Jerzego Hausnera. Z rekonesansu
przeprowadzonego przez "Dziennik" wynika, że partie niechętnie odnoszą się do
pomysłu ograniczenia własnych wpływów