Susza spowodowała konieczność racjonowania wody dla mieszkańców.
Mszana Dolna jest pierwszym miastem w regionie, które z powodu suszy brało pod uwagę możliwość wprowadzenia planowego racjonowania wody dla odbiorców. W miniony weekend sytuacja była tak dramatyczna, że zbiorniki na ujęciach wody dla miasta już po kilku godzinach po napełnieniu zaczynały robić się puste. Księża apelowali z ambon, by mieszkańcy zrezygnowali z podlewania ogródków i robienia dużego prania. W niedzielę od godzin popołudniowych aż do poniedziałku rano krany w mieście były suche.
Dyrektor Zakładu Gospodarki Komunalnej w Mszanie Dolnej Roman Kusior
twierdzi, że w ostatnich dniach pobór wody był niemal dwukrotnie większy od jej
napływu do zbiorników. Zlokalizowane są one na obrzeżach miasta na potoku
Szklanówka i Adamczykowy. Do pierwszego z nich wpada średnio 12 metrów
sześciennych na godzinę, a wypływa ponad 20. Podobnie jest na ujęciu zasilanym
przez drugi z potoków. W tym przypadku do zbiornika trafia 13,6 metra
sześciennego na godzinę, a pobór wody jest dwukrotnie
większy.
Zapas, który uzupełniany nocą, znika już po
kilku godzinach korzystania z sieci wodociągowej – mówi Roman
Kusior. – Powodem jest susza, która sprawia, że stan wód w potokach
jest niski. Dlatego apelujemy do mieszkańców, by ograniczyli zużycie wody do
niezbędnych potrzeb. W przeciwnym wypadku cały zapas zgromadzony przez noc
zostanie błyskawicznie wykorzystany i w kranach znowu będzie
sucho.
Apel odczytany przez księży wzmocniony dodatkowo
kolportowaną wczoraj przez ZGK informacją o możliwości wystąpienia przerw w
dostawie wody przyniósł już efekty. Na wodomierzach zanotowano nieco niższy
pobór od dotychczasowego. Burmistrz Józef Kowalczyk obawia się jednak, że
nagłaśnianie problemu może przynieść wręcz odwrotny skutek.
Ludzie w obawie przed brakiem wody zaczną ją gromadzić na zapas – przewiduje Józef Kowalczyk. – Napełniając wanny i garnki spowodują
szybkie zmniejszenie ilości wody w sieci. Tymczasem od minionego weekendu udało
nam się opanować sytuację. Uruchomiliśmy dodatkową studnię głębinową, która
pomoże zachować ciągłość dostaw wody. Jeśli będziemy postępować racjonalnie, to
ograniczymy do minimum skutki długotrwałej suszy.
Jak
sobie radzą mieszkańcy Mszany Dolnej?
Jadwiga
Pycińska:– Mieszkam na czwartym piętrze, dlatego dochodzi do mnie niewiele
wody. To zrozumiałe, bo lokatorzy mieszkający niżej łapią ją na zapas. U mnie
także wanna wypełniona jest ceglasto-brunatną cieczą używaną do spłukiwania
toalety. W tej trudnej sytuacji kupujemy więcej wody mineralnej, choć nie jest
to żadne rozwiązanie problemu. To przede wszystkim dodatkowy wydatek, na jaki
nie wszyscy mogą sobie pozwolić. Na szczęście trzy bloki dalej jest jeszcze
studnia, do której przed laty podłączone było osiedle. Pozostaje nam wnosić
wiadra po schodach i czekać na lepsze czasy.
Anna
Maciążek: – Gdy tylko coś poleci z kranu, łapię wodę w co tylko
się da. Teraz jej jakość jest kiepska, więc wykorzystuję ją tylko do celów
higienicznych. Zresztą od soboty dopiero dziś udało mi się zgromadzić jej na
tyle dużo, byśmy mogli się umyć. Kupuję też więcej niż zwykle wody mineralnej. W
tej sytuacji najlepiej sprawdzają się pięciolitrowe pojemniki. Wodę tę
wykorzystuję do picia i gotowania. Niestety, w mieście brakuje informacji na
temat przerw w dostawie wody. Na osiedlu nie mamy studni, dlatego dobrze by
było, gdyby skierowano tutaj choćby jeden beczkowóz.