Nasze mleczarnie wciąż bardzo dobrze radzą sobie na światowych rynkach. Ale eksperci przestrzegają: dobrą koniunkturę trzeba wykorzystać, gdyż nie będzie trwała wiecznie. Do zrobienia jest bardzo wiele, potem może być za późno.
Wejście do Unii Europejskiej dla mleczarni oznaczało prawdziwy boom eksportowy. Teraz, głównie za sprawą niekorzystnego kursu euro, jest nieco trudniej, ale za granicę trafia wciąż 1/3 produkcji.
O tym, że eksport nie może co roku rosnąć o 70% tak jak to było w 2004, lub 50% jak to było w 2005 roku eksperci przestrzegali od dawna. Teraz polskie przedsiębiorstwa są bardziej wrażliwe na wahania koniunktur na światowym rynku. A z tym, zwłaszcza w drugim kwartale tego roku było kiepsko.
Dynamika eksportu spadła. Odczuli to szczególnie producenci naszych hitów eksportowych czyli mleka w proszku i masła. Ale polskie firmy z chwilowym kryzysem poradziły sobie całkiem dobrze. Polskie artykuły mleczarskie sprzedają się bardzo dobrze, ale konia z rzędem temu, kto polski jogurt, mleko w kartonie lub masło znalazłby w zachodnioeuropejskim markecie Nasz eksport zawsze miał charakter surowcowy. Teraz pojawiła się szansa na zmianę tej tendencji.
Ekonomiści oceniają, że koniunktura w najbliższym roku nie powinna znacząco się pogorszyć. Dla polskich firm oznacza to stabilność rynków zbytu za granicą. A ten okres spokoju powinien zostać wykorzystany do przeprowadzenia dalszej restrukturyzacji naszych przedsiębiorstw.
W porównaniu ze światowymi konkurentami są one wciąż bardzo małe i nieefektywne. To zła informacja biorąc pod uwagę, że niskie ceny skupu surowca już się skończyły, a niskie ceny robocizny będą rosły.
.png)
Zaloguj przez Facebook
