,,Gazeta Wyborcza'' przypomina, że skala nadprodukcji mleka w Polsce jest olbrzymia. Powoduje ona to, że jedna trzecia produkcji musi zostać sprzedana za granicami kraju, bowiem nasz rynek nie jest w stanie jej wchłonąć. Polskim firmom z pomocą przychodzi Białoruś.
Euler Hermes ocenia skutki wzajemnych sankcji UE i Rosji
Szybko spadają ceny hurtowe produktów mlecznych, a najbardziej serów twardych - głównego towaru eksportowego. W zeszłym roku 20 proc. ich eksportu trafiało na rynek rosyjski. W zeszłym roku jego wartoś przekroczyła 700 mln zł. Eksport do Rosji rozwijał się tak dynamicznie, że mleczarze spodziewali się, że w przyszłym roku będzie to już 30 proc. całego eksportu serów. Wszystko zmieniło się w momencie wprowadzenia przez Rosję embargo na produkty spożywcze z UE.
Zdobywanie innych rynków trwa. Polskie firmy coraz więcej wysyłają do Chorwacji, na Węgry, do USA, Kanady, na Słowację, do Izraela czy Algierii - zauważa "Gazeta wyborcza".
Jak zwraca uwagę gazeta, spadają też ceny skupu mleka od rolników - o ok. 19 proc. w porównaniu ze średnią z roku 2013. Spadłyby jeszcze bardziej, ale pomocną dłoń wyciągnęła niespodziewanie Białoruś. Białorusini blisko polskiej granicy posiadają ogromne, nowoczesne zakłady mleczarskie, ale w kraju tym brakuje mleka. Polskie zakłady sprzedają więc na Białoruś całe cysterny surowego mleka. Tam jest ono przerabiane na produkty mleczarskie i wysyłane do Rosji.