Najwięcej osób traci teraz pracę w Hiszpanii i na Wyspach. W Polsce bezrobocie ciągle jeszcze maleje, ale już w 2009 roku sytuacja się zmieni
Według danych Eurostatu w Hiszpanii codziennie grono bezrobotnych powiększa się o ponad 6 tys. ludzi. To zatrważające dane, tym bardziej że już we wrześniu odnotowano tam najgorszy wynik w całej strefie euro. Bezrobocie wzrosło z 11,5 proc. w sierpniu do 11,9 proc. Zdaniem analityków w obliczu całkowitego krachu na rynku budowlanym, który tworzył 12-proc. PKB, liczba osób bez pracy może dojść do 15 proc. Maravillas Rojo, hiszpański minister pracy, przyznał, że poziom bezrobocia jest tam najwyższy od 12 lat.
Podobnie sytuacja wygląda na Wyspach. „Guardian” alarmuje, że liczba osób bez pracy w Wielkiej Brytanii może przed świętami Bożego Narodzenia przekroczyć 2 miliony. Od maja do lipca bezrobocie rosło tam w rekordowym tempie, porównywalnym z recesją z początku lat 90. W ciągu trzech miesięcy pracę straciło tam 164 tys. osób. Ale może być dużo gorzej, bo Wielka Brytania dopiero odczuje skutki kryzysu. Zdaniem ekonomistów z Royal Bank of Scotland w ciągu najbliższych 15 miesięcy na Wyspach przybędzie 700 tys. bezrobotnych, a łącznie będzie ich ponad 2,4 miliona.
Stopa bezrobocia rośnie też w Irlandii. W październiku skoczyła do 6,7 proc. z 6,3 proc. i – jak podkreśla irlandzki Centralny Urząd Statystyczny – jest obecnie na najwyższym poziomie od marca 1997 r. Liczba bezrobotnych wynosi tam teraz 260,3 tys., z miesiąca na miesiąc wzrosła o 15,8 tys., przekraczając po raz pierwszy od 11 lat próg 250 tys.
Źle jest i w naszym regionie. Wczoraj premier Węgier Ferenc Gyurcsany w liście do Międzynarodowego Funduszu Walutowego napisał, że Węgry straciły ponad 3200 miejsc pracy z powodu kryzysu finansowego. A kilka firm, w tym filia amerykańskiego giganta GE, zapowiedziało likwidację kolejnych stanowisk.
Walkę bezrobociu już wydał prezydent Francji Nicolas Sarkozy, zapowiadając, że w przyszłym roku 330 tysięcy osób zostanie zatrudnionych na podstawie tzw. wspomaganej umowy o pracę. Pracodawcy otrzymają od państwa subwencję i będą częściowo zwolnieni ze składek na ubezpieczenia społeczne.
Na tle Europy Polska wygląda nie najgorzej. Według danych Ministerstwa Pracy w październiku bezrobocie spadło do poziomu 8,8 proc. (1,4 mln osób), a wg metodologii Eurostatu wynosi 6,5 proc. Jednak radość może być krótka. – Polska reaguje z opóźnieniem na skutki kryzysu. Moim zdaniem zwolnienia zaczną się w połowie 2009 r. – mówi Mirosław Gronicki, były minister finansów.
Janusz Jankowiak, główny ekonomista Polskiej Rady Biznesu, przewiduje, że w latach 2009 – 2010 powrócimy do dwucyfrowego wskaźnika bezrobocia. Prof. Stanisław Gomułka z BCC sądzi, że najgorzej będzie w przemyśle motoryzacyjnym, najbardziej związanym z światowymi koncernami – tu w ciągu roku pracę może stracić 20 – 30 proc. zatrudnionych.
Jednak jak podkreśla ekonomista Ryszard Petru, i tak wyjdziemy z sytuacji obronną ręką – Hiszpania i Irlandia, czyli kraje które rozwijały się najszybciej, najdłużej będą lizały rany po kryzysie.
Pracę tracą mieszkańcy krajów, które dotąd najszybciej się rozwijały. W Polsce zwolnienia dopiero się zaczną.
8259940
1