Najwolniej rosną dochody mieszkańców najbiedniejszych regionów Polski i tych terenów, na których bezrobocie jest największe. Firmy nie mają tam kłopotu z pracownikami.
Aż w siedmiu województwach powiększył się w tym roku dystans przeciętnych wynagrodzeń w przemyśle do średniej krajowej płacy w tej branży – wynika z najnowszych danych GUS. I tak np. w pierwszych ośmiu miesiącach ubiegłego roku średnie pensje w woj. świętokrzyskim były o 9,1 proc. niższe niż przeciętne zarobki w kraju. Ale już w tym roku (styczeń – sierpień) są mniejsze o 12,3 proc. Gorzej jest też w woj. podlaskim. Tam płace są w tym roku aż o 17,8 proc. niższe od przeciętnych w kraju, podczas gdy przed rokiem odstawały o 15,1 proc. Relacje te pogorszyły się również w woj.: kujawsko-pomorskim, lubuskim, opolskim, podkarpackim i zachodniopomorskim.
– To nie jest dziwne, bo są to najsłabsze, rolnicze regiony Polski. Nie zdążyło tam dotrzeć ożywienie gospodarcze. I pewnie już nie zdąży – ocenia Piotr Bujak, ekonomista Raiffeisen Bank Polska. Dodaje, że ponadto dominuje tam przemysł drzewny czy spożywczy, a w takich branżach tradycyjnie zarobki nie są duże.
Z kolei Karolina Sędzimir, ekonomistka PKO BP, uważa, że o wysokości pensji decyduje przede wszystkim sytuacja na lokalnych rynkach. – Tam, gdzie bezrobocie jest wysokie, przedsiębiorcy nie są skorzy do zwiększania zarobków – mówi Sędzimir. Potwierdzają to dane GUS. Według nich przy stopie bezrobocia w kraju wynoszącej w sierpniu 11,6 proc. na przykład w woj. podkarpackim wyniosła ona 15,1 proc., w woj. kujawsko-pomorskim 15,5 proc., a w woj. świętokrzyskim 14,1 proc.
Analitycy zwracają też uwagę, że zazwyczaj w tych regionach, w których zarobki są niskie, również koszty życia są na ogół niższe. A zacieranie dysproporcji będzie mogło następować dopiero wtedy, gdy poprawiać się będzie sytuacja na rynku pracy i gdy przyspieszy rozwój gospodarczy najbiedniejszych regionów.
6592701
1