Tak jest co roku, więc i tym razem - już za kilka tygodni - nie
będzie inaczej. W lasach pojawiają się zorganizowane grupy ludzi. Z nielegalnego
procederu pozyskiwania jodłowych gałęzi stworzyli oni prawdziwy biznes –
twierdzi Stanisław Widz z Nadleśnictwa w Myślenicach. Leśne ostępy penetrują
wyspecjalizowane grupy jodłowych biznesmenów.
Na masową, wręcz
przemysłową skalę wycinają oni gałęzie jodły nadające się do przygotowania z
nich nagrobnych stroików lub wieńców. Gałęzie, niekiedy nawet gotowe wyroby
przejmują potem pośrednicy. Ci natomiast odpowiedzialni są za
przetransportowanie ich na Śląsk lub do Krakowa. Na końcu tego łańcucha znajdują
się handlarze oferujący je osobom chcącym ozdobić groby.
Leśnicy z
oburzeniem mówią o obserwowanych metodach ścinania gałęzi. Rzadko bowiem dzieje
się tak, że z dorodnej jodły znika tylko kilka z nich. Najczęściej łupem
złodziei padają wszystkie, do których tylko uda się im dotrzeć.
Zapraszam w
listopadzie na wycieczkę do lasu. Wtedy będę mógł pokazać np. kilkunastometrowe
jodły, które - poza dwumetrowym wierzchołkiem - będą ogołocone z gałęzi –
zapowiada Stanisław Widz.
Tak okaleczone drzewa z reguły są skazane na
zagładę. Nim więc uschną z konieczności planowane są do wycinki. Los jodeł, z
których obcięto nawet tylko np. kilkanaście gałęzi (pozostawiając jednak
większość z nich), również bywa problematyczny.
To tak jakby człowieka
pozbawić jednego płuca – argumentują leśnicy.
Leśnicy nie potrafią
oszacować ponoszonych strat ani też potencjalnych zysków leśnych złodziei.
Między innymi również dlatego, że zjawisko to swym zasięgiem obejmuje nie tylko
teren lasów będących własnością państwa. - Nie jest tajemnicą, że grasują oni
także w lasach prywatnych, a takich w okolicach Myślenic jest bardzo dużo -
usłyszeliśmy. Przedstawiciele służb leśnych, choć nie dysponują statystykami
strat, są przekonani, że zjawisko to nasila się z roku na rok.
Wiele
wskazuje na to, że wycinka gałęzi jodłowych dla wielu osób stała się dobrym
pomysłem na podreperowanie domowego budżetu. Ten zaś, ponownie kosztem lasu,
można powtórnie powiększyć, dostarczając na place targowe wielkich miasta żywe
choinki.
W zasadzie nie interweniujemy, gdy ktoś pójdzie do lasu i zetnie
tylko kilka gałęzi. To nie jest jeszcze problem. Jednak gdy nie są to
jednostkowe przypadki, lecz działalność zorganizowana na skalę przemysłową,
wszystko zaczyna wyglądać inaczej. Oczywiście - próbujemy przeciwdziałać –
argumentuje Stanisław Widz.
Niestety, nie sposób zabezpieczyć całego
lasu. Nie oznacza to jednak, że służby leśne dają za wygraną. W lesie niebawem
pojawi się więcej niż zazwyczaj patroli.
Zwrócimy się też do policji z
prośbą o pomoc – stwierdzono. Znaczenie pomocy z jej strony trudno jest
przecenić. Bywa ona cenna przede wszystkim dlatego, że cięte w lasach gałęzie
pośrednicy muszą przewieść do Krakowa lub śląskich miast. Wzmożona obecność
Policji na okolicznych drogach może to im utrudnić.
Lasy będące w
zarządzie Nadleśnictwa Myślenice dobrze zniosły upalne lato. Obecnie - w jego
konsekwencji - jest zagrożona tylko niewielka część tutejszego drzewostanu.
W
niektórych miejscach pojawił kornik drukarz. Nie można jednak mówić o klęsce
– tłumaczy Stanisław Widz. W dobrej kondycji jest także zamieszkująca je
zwierzyna. Dla niej nawet bardzo upalne lato - inaczej niż np. sucha i mroźna
zima - nie jest problemem. Zawsze z łatwością znajdują pożywienie i wodę. Ze
względu na różnorodność drzew myślenickie lasy są też, o wiele bardziej niż
inne, odporne na pożary.
W tym roku nie było żadnego większego pożaru
lasu – potwierdza Stanisław Widz.
W ten sposób, zresztą nie po raz
pierwszy ani też ostatni, potwierdza się stara prawda, że największym
zagrożeniem dla lasu jest... sam człowiek.
6393187
1