Powódź nie doprowadzi do wzrostu cen żywności oraz nie wpłynie na wysokość inflacji – zapewnia resort rolnictwa. Wielka woda to dramat dla dziesiątków tysięcy rolników, ale w skali kraju zniszczone zostało 3% wszystkich gospodarstw.
Co nie oznacza, że podwyżek nie będzie wcale. Już teraz na zieleniakach widać gołym okiem, że ulewne deszcze oraz niskie temperatury zrobiły swoje.
Marek Sawicki, minister rolnictwa - "Mamy chwilowe podwyżki ceny włoszczyzny, nowalijek czy truskawek i tego trzeba się spodziewać, taka jest pogoda taki jest klimat."
Ale deszcze to jedno, a powódź to drugie. Zdaniem ekonomistów nie ma mowy o tym, aby rozlane rzeki i podtopione pola znacząco odbiły się na cenach żywności.
prof. Andrzej Kowalski, Instytut Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej - "Skutki powodzi nie powinny przełożyć się w sposób zasadniczy na wzrost cen."
Choć niektórzy tego optymizmu nie podzielają. Pełniący obowiązki szefa Narodowego Banku Polskiego Piotr Wiesiołek mówił wczoraj na antenie Polskiego Radia, że: „Zagrożeniem dla inflacji jest wzrost cen żywności. Gdyby to zaczęło się materializować, Rada Polityki Pieniężnej zareaguje”. Innego zdania jest rząd. Minister rolnictwa przekonuje, że skala kataklizmu jest ograniczona do gospodarstw leżących przy największych rzekach. Tereny oddalone nie mają tego problemu.
Marek Sawicki, minister rolnictwa - "Jeżeli bierzemy pod uwagę skalę terenów gruntów objętych powodzią jest to około 3% i nie należy się spodziewać aby ta powierzchnia miał decydujące wpływ na wysokość zbiorów i ich wartość."
Pomoc dla 53 tysięcy rolników poszkodowanych przez powódź ma obowiązywać od 15 czerwca. Wciąż nie jest znana jej skala. Komisja Europejska mimo ponagleń na razie nie odpowiedziała czy rolnicy, którzy nie mają ubezpieczonej połowy upraw będą mogli w pełni skorzystać z pomocy czy będzie ona zmniejszona o połowę.