Nawet tysiąc małych stacji benzynowych może w ciągu roku zakończyć działalność. Dla klientów oznacza to droższe tankowanie i to tylko u paliwowych gigantów - informuje "Metro".
Do 31 grudnia przyszłego roku wszyscy właściciele stacji w Polsce muszą, w ramach dostosowywania się do unijnych przepisów, zainstalować na zbiornikach paliwowych dodatkowe powłoki ochronne. Koszt modernizacji waha się od 100 do 200 tys. zł. Jeśli właściciel dodatkowych zabezpieczeń nie wprowadzi, interes będzie musiał zamknąć.
- Duże koncerny stać na inwestycje, właścicieli małych stacji nie. Około 1,2-1,3 tys. tego typu placówek nic jeszcze nie robi. Optymistycznie licząc, połowa z nich - czyli 600-700 - w ogóle nie doczeka się inwestycji. Ich właściciele w najbliższym roku rzucą ten biznes - ocenia Marek Pietrzak, prezes Stowarzyszenia Niezależnych operatorów Stacji Paliw.
Według Jacka Szpakowskiego, szefa Stowarzyszenia Moja Stacja skupiającego kilkudziesięciu niezależnych właścicieli stacji paliw z południa Polski, zniknąć może nawet tysiąc małych stacji benzynowych w całym kraju. - Wielu przedsiębiorców, którzy już zaczęli inwestycje, dziś je przerywa, bo nie mają pieniędzy - mówi.
Według Pietrzaka bankructwa małych stacji w pierwszej kolejności dotkną mieszkańców prowincji i małych miasteczek, bo tam prywatnych stacji jest najwięcej. Jakub Bogucki z firmy E-petrol tłumaczy: - Koncerny już dziś w pewnym stopniu dyktują ceny i to małe stacyjki muszą dostosować się do nich.