Środowe (4 marca br.) komisji rolnictwa i rozwoju wsi prawie w całości poświęcone było sprawom nawozów. I nie bez kozery, bowiem w roku ubiegłym z różnych przyczyn ceny poszybowały w gorę np. w przypadku superfosfatu potrójnego o 222%, fosforanu amonu - 2-5% (porównując ceny lipiec 2007 i lipiec 2008). Na tym tle posłowie zadawali przedstawicielom rządu wiele pytań. Oto niektóre z nich:
- Czy rząd ma wpływ na ceny nawozów- pytał poseł Romuald Ajchler. Przecież może oddziaływać przez rady nadzorcze i sam fakt, że Skarb Państwa ma większościowe udziały w zakładach nawozowych. Jeżeli obserwuję bierność ministra skarbu, brak inspiracji ze strony ministra rolnictwa na ograniczenie dominującego wpływu kilku dealerów działających na rynku nawozowym by ograniczyć ich wpływ na ceny oferowanych nawozów to mnie to niepokoi. My wiemy, że jest zmowa kilku dużych dystrybutorów Jeżeli zakłady wiedza o funkcjonowaniu takich grup i biernie się temu przyglądają to gdzie tu jest kontrola rządu prze swoich przedstawicieli w radach nadzorczych? Jeśli nie ma takiej kontroli, to komuś zależy, żeby było jak jest. Jedną decyzją rady nadzorczej można dopuścić do bezpośredniego odbioru nawozów grupy producenckie, spółdzielnie i duże gospodarstwa rolne. W ten sposób można by rozbić tą mafię nawozową, jak ją określają rolnicy. Nigdy nie wyjedziemy z marazmu, jeśli nie będzie zachowany parytet cen nawozów do cen zbóż. Nie wierzę w zapewnienia składane przez przedstawicieli rządu o prostej zależności cen nawozów od cen ropy naftowej. Przecież w listopadzie, gdy dolar był jeszcze tani i cena baryłki ropy kosztowała 40 dolarów nie widzieliśmy, by ceny nawozów spadały jak spadła cena ropy. Z drugiej strony teraz , gdy wartość złotego wzrosła w styczniu i lutym zakłady ogłaszały obniżki (bonifikaty cenowe).
- Chciałbym usłyszeć pytał poseł Wojciech Mojzesowicz - jak polski rząd chce pomóc polskiemu rolnikowi wobec tak dużego wzrostu cen nawozów. Dobrych rolników nie stać na niezasianie, bo jak np. nie zasieje 400 kg azotu na hektar w czystym składniku to 4 ton rzepaku z pola nie zbierze. Podobnie rzecz mają się z uprawą buraków, pszenicy czy kukurydzy. I to nie jest 110 kg w czystym składniku ale 350-400 kg. Pytanie do pana ministra - czy pan wie ile grup producenckich bezpośrednio kupuje nawozy. Jestem w grupie producenckiej i nam się udało dogadać z zakładami, które oczywiście narzuciły nam plan odbioru nawozów i musimy w każdym miesiącu odebrać 4 transporty miesięcznie. Dlaczego, bo nawozów azotowych a szczególnie saletry nie można magazynować choćby ze względów bezpieczeństwa. Odbiór bezpośredni może, zdaniem posła, nieznacznie obniżyć koszty zakupu nawozów, ale w tych działaniach potrzebna jest precyzja i muszą być zabezpieczenia finansowe, czyli przedpłaty na zamawiane nawozy. Duże firmy dystrybucyjne zamawiają, czyli "kupują" półroczne produkcje całych zakładów płacąc oczywiście niższą cenę jak nawet duże grupy producenckie, bo tych na tak duże zamówienia nie stać. Podobnie rzecz miała się z bonifikatami - otrzymywały je wyłącznie "duże" firmy.- W waszych wystąpieniach podkreślał poseł zwracając się do przedstawicieli rządu - nie było ani jednego elementu co w tej dramatycznej sytuacji chcecie zrobić, bo nie wiem co pan wicepremier Pawlak i co pan minister Sawicki chcą uczynić, bo spadek nawożenia wskutek wzrostu cen to klęska dla gospodarki. Musimy wszyscy pamiętać, że nasi rolnicy maja o połowę mniejsze dopłaty niż np. rolnicy niemieccy.
Analiza przygotowana przez prof. Aldona Zalewskiego - zwracał uwagę poseł Kowalczyk - z której wynika, że po zapłaceniu za 1 kg nawozów równoważny cenie 9 kg pszenicy uzyskuje się dodatkowy przyrost plonów w wysokości 6 kg ziarna to nie jednego rolnika mogłaby załamać. Jakie były zyski zakładów nawozowych w I i II kwartale ubiegłego roku? Czy minister skarbu wykorzystywał jakiekolwiek instrumenty jakie może użyć z tytułu nadzoru właścicielskiego by oddziaływać na ceny nawozów. Czy przesłonięty wizja dużych zysków i wysokiej dywidendy dla Skarbu Państwa całkiem zapomniał o rolnikach? Nie ma żadnego uzasadnienia tłumaczenie dwu i trzykrotnego wzrostu cen nawozów kilkunastoprocentowym wzrostem cen gazu.
Wiosną 2008 r. - zauważał poseł Henryk Kowalczyk - komisja rolnictwa zleciła Urzędowi Ochrony Konkurencji i Konsumentów zbadanie, czy na rynku nawozów nie doszło do zmowy cenowej producentów. Do dziś posłowie nie otrzymali informacji na ten temat a w październiku ub. r. na komisji finansów prezes UOKiK oświadczył nam, że takiej kontroli urząd nie przeprowadzał. Czy była przeprowadzona kontrola, czy nie, bo jeśli nie to próbuje się nas oszukiwać. Rząd a w szczególności minister Skarbu Państwa sprawujący nadzór nad zakładami a także minister gospodarki i minister rolnictwa nie powinni zachowywać się biernie i wykazać jakąś inicjatywę, bo tego oczekuje nie tylko komisja ale przede wszystkim rolnicy.
Do posła doszły informacje, że w Niemczech nawozy produkowane w polskich zakłada sprzedawane są taniej niż w Polsce. Czy to prawda, czy nie - pytał poseł - i kto do tego dopuścił?
O dezyderat zamieniony na wniosek złożony w maju ub.r. w sprawie sprawdzenia, czy niema zmowy cenowej dopominał się poseł Robert Tylus. - Wówczas proponowany dezyderat dotyczył podejrzenia zmowy cenowej w związku z podwyżką cen nawozów o 50-80%. Dzisiaj mamy do czynienia z 300% podwyżką. O czym więc mamy mówić? Jeśli jesienią zakłady obniżały cenę o 20% - to czy to nie jest zmowa cenowa -pytał poseł.
- Z informacji przedstawionych komisji przez trzy ministerstwa - zauważał poseł Zbigniew Dolata - wynika, że wszystkie trzy resorty monitorują sytuację na rynku nawozowym. Oznacza to, że rząd nie rządzi tylko monitoruje. I gdyby porównać to co robią ministerstwa do pilotowania to tak jakby pilot nic nie robił w kabinie tylko monitorował aż do katastrofy. Jest tylko mały problem - że rolnicy są na skraju bankructwa ale jak widać to jakoś rządu nie trapi, bo monitoruje. Czy można cos zrobić. Właściwie rząd nie ma żadnego pomysłu, nie ma żadnej recepty. Czy w Polsce trzeba zużywać tyle nawozów azotowych ile się zużywa? Oczywiście nie, gdyby zwiększyć areał zasiewu roślin motylkowych, które mają zdolność wiązania azotu w glebie. Przykład: 100 tys. hektarów upraw roślin motylkowych wiążę azot w przeliczeniu na saletrę amonowa w ilości 15 tys. ton. Gdyby chcieć zaspokoić zapotrzebowanie na białko pochodzące z roślin nie modyfikowanych genetycznie trzeba by zwiększyć areał zasiewów do 500 tys. hektarów i w ten sposób pięciokrotnie zmniejszyć zużycie saletry amonowej w stosunku do tego co mamy dzisiaj. Mamy tylko trzy lata na ziszczenie tego planu, bo w 2012 roku przestanie obowiązywać moratorium na zakaz sprowadzania do polski roślin GMO. Czas najwyższy, by ministerstwo rolnictwo zajęło się opracowaniem takiego programu. Pamiętam, jak w poprzedniej kadencji przewodniczący komisji rolnictwa - Wojciech Mojzesowicz zaprosił na posiedzenie komisji przedstawicieli zakładów nawozowych. Wywarliśmy skuteczny nacisk. Dlaczego dzisiaj minister Skarbu Państwa nie może wespół z ministrami gospodarki i rolnictwa skutecznie wpłynąć na politykę cenowa tych zakładów?
Polemizując z ostrymi sformułowaniami kierowanymi pod adresem rządu przewodniczący komisji - Leszek Korzeniowski sugerował, że posłowie opozycji tak się wypowiadają, jakby chcieli, by rząd nie miał nic innego do roboty jak ręczne sterowanie poszczególnymi zakładami i wskazywanie im co mają robić. Zarzucanie zmowy cenowej zakładom jest niesłuszne w sytuacji, gdy surowce, np. do produkcji nawozów fosforowych tylko w ciągu kilku miesięcy 2007 r. zdrożały o 250% a fracht, czyli przewiezienie fosforytów statkiem zdrożało z około 28 do 50 dolarów za tonę. Łącznie surowce i transport podrożały o prawie 329%. Podwyżka cen nawozów jak z powyższego wynika to nie jest wina rządu i nie można go obarczać zarzutem nic nie robienia, bo jeśli drożeją surowce, to i produkt gotowy siła rzeczy musi podrożeć. Z drugiej jednak strony poseł nie może się zgodzić z podnoszeniem argumentu o podwyżce cen gazu, bo przecież jeśli jego cena jest związana z cena ropy naftowej to ta staniała ze 150 do 40 dolarów za baryłkę. Nie da się więc tłumaczyć dalszej podwyżki cen nawozów rosnącymi cenami gazu. Z drugiej jednak strony, jak zaznaczał poseł Korzeniowski nie ma mowy o zmowie cenowej, bowiem audyt przeprowadzony w roku ubiegłym przez UOKiK nie potwierdził takiej praktyki. Podobnie rzecz ma się z dealerami. Maja podpisane z zakładami umowy roczne i rytmicznie przez cały czas nawozy odbierają, a jak nastąpiło załamanie na rynku nawozów w ostatnim kwartale ubiegłego roku - to " pies z kulawa noga nie pokazał się w zakładach, poza nielicznymi grupami producenckimi i właśnie dealerami - którzy ratowali sytuacje finansowa w tych zakładach" - uzasadniał poseł. Ponadto jeśli zakłady niechętnie godzą się na odbiory bezpośrednie nawozów przez grupy rolników lub duże gospodarstwa rolne to dlatego, że mają bardzo złe doświadczenie zebrane w czasie minionych 20 lat z wypłacalności takich odbiorców. Za bardzo dobry pomysł poseł uznał próbę tworzenia polskiej grupy nawozowej przez połączenie kilku zakładów, m.in. z Kędzierzyna, Tarnowa, Włocławka z firma "Ciech", bo tylko taka silna grupa jest w stanie przeciwstawić się silnej konkurencji zagranicznej.
Na zaniechanie dotowania przez Fundusz Ochrony Środowiska wapnowania gleb zwracał uwagę szef Krajowej Rady Izb Rolniczych - Wiktor Szmulewicz. Zmniejszenie kwasowości gleb poprawia o polowe wykorzystanie przez glebę wysiewanych nawozów. Tymczasem ostatnio Ministerstwo Środowisko wysłało pisma do wszystkich funduszów, by zaniechać dofinansowywania wapnowania a przecież to nie rolnicy nie rolnictwo lecz przemysł i jego wyziewy powodują wzrost zakwaszania gleb w całym kraju. Zwiększenie dochodowości gospodarstw rolnych można poprawić tez przez podniesienie ceny interwencyjnej wykupu zboża ze 101 do 150 dolarów za tonę.
8235996
1