Stała się rzecz niesłychana - premier Donald Tusk zgodził się - na wniosek ministra rolnictwa, Marka Sawickiego - na powołanie międzyresortowego zespołu monitorującego ceny żywności. Jak informował minister wczoraj, 14 września br. na targach "Polagra" w Poznaniu zadanie zespołu ma sprowadzać się do wyeliminowania niedozwolonych praktyk jakie stosują tzw. sieci handlowe. Efekt pracy zespołu ma być taki, że każdy konsument będzie wiedział, kto i ile zarabia na artykule kupowanym przez niego w sklepie .
Działalność zespołu, jak podkreślał Marek Sawicki, nie będzie polegać na dążeniu do regulowania cen, ale ich analizie. I nie chodzi tu tylko o kwestię cen czy marż, chodzi o wyeliminowanie niedozwolonych praktyk w pobieraniu opłat od dostawców żywności. Z ministerialnego rozeznania wynika, iż sieci handlowe stosują około 40 różnego rodzaju opłat od producentów i dystrybutorów żywności. Są to np. opłaty za "urodziny sklepu", za jego remont, za okresy świąteczne, czy tzw. opłaty półkowe. Obciążanie dostawców takimi opłatami powoduje też zmniejszenie wpływów z podatku VAT, gdyż usługi te są objęte 22% stawką, a sprzedawcy żywności płacą 7% VAT. I w ten sposób, zdaniem ministra w handlu redukuje się rozliczenie VAT.
Innym problemem są terminy płatności. Dostawcy - rolnicy i przetwórnie niby mają uregulowany prawnie termin 14 dni na otrzymanie płatności za swój towar, ale częściej bywa tak, że czekają na pieniądze od sieci handlowej od 60 do 90 dni.
Oświadczenie ministra budzi co najmniej duże zdziwienie - oto Platforma Obywatelska - wyrazicielka liberalnego podejścia do gospodarki i życia społecznego zdaje się podzielać w kwestii kontroli i analizy marż poglądy PSL. Być może dzieje się tak pod wpływem stanowiska innych krajów członkowskich w Unii Europejskiej, np. Francji i Niemiec, których władze też zapowiedziały przyjrzenie i zajęcie się sprawa w imię obrony praw konsumentów i rolników.