Z powodu naszego przystąpienia do Unii Europejskiej najbardziej podrożały ryż, mięso wołowe, wieprzowe, banany i cytryny. Wbrew oczekiwaniom analityków nie potaniały produkty zbożowe.
"Unia Europejska - ceny" to wspólna akcja monitorowania cen w okresie przystępowania Polski do Wspólnoty przeprowadzona przez Narodowy Bank Polski i Urząd Konkurencji i Konsumentów.
- To była kampania informacyjna której celem było zapobieganie wykorzystywania faktu przystąpienia Polski do UE jako pretekstu do podwyżek cen - podkreśla Izabela Świderek-Kowalczyk, szef biura prasowego NBP.
- Postanowiliśmy zrobić analizę pokazującą jak nowe cła, regulacje Wspólnej Polityki Rolnej oraz dostosowane do wymogów unijnych podatki pośrednie przełożą się na ceny.
Przez 2,5 miesiąca na infolinię uruchomioną przez NBP zadzwoniło 8,7 tys. osób informując o wyższych cenach. Okazało się, niestety, że analitycy nie mylili się, głównie w przypadkach podwyżek. Niektóre spowodowane były wyższym cłem na towary spoza UE i tak np. cena ryżu podskoczyła od marca o prawie 28 procent, bananów o 18, a cytryn o 9,5 proc. Droższa o 9,4 proc. wieprzowina i 5,1-procentowy wzrost cen cukru, to wynik wspólnej polityki rolnej.
Ale były i zaskakujące podwyżki. Eksperci nie oczekiwali aż takiego wzrostu cen wołowiny, która kosztuje teraz średnio o 21,7 procent więcej niż w marcu. Zaskoczeniem były też podwyżki cen drobiu (o 22 procent).
- Bardzo wzrósł popyt na nasze, tańsze niż w innych krajach członkowskich, mięso. To zła wiadomość dla kupujących, ale z drugiej strony cieszą się rolnicy i zakłady mięsne, bo obroty niektórych wzrosły nawet czterokrotnie - dodaje Świderek-Kowalczyk.
NBP liczy jednak, że drób może jeszcze potanieć, a to ze wzglądu na szacowany urodzaj w tym roku i niższe ceny pasz. Na razie jednak ceny produktów zbożowych, pomimo zapowiedzi analityków NBP, nadal drożeją. Mąka, makarony i pieczywo kosztują o 1,3 proc. więcej niż w marcu.
No i na informacji się kończy, bo... - W naszym kraju funkcjonuje gospodarka rynkowa, w której o cenach decyduje popyt i podaż - mówi szefowa biura prasowego NBP.
- Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów może interweniować w niektórych przypadkach zbyt wysokich cen. Na przykład, gdyby okazało się, że w danym regionie wyjątkowo podskoczyły ceny jakiegoś towaru i jest to zmowa cenowa, to mają oni nawet możliwość nałożenia kary na sprzedawcę. Ale nie było takich skrajnych przypadków.
Jeszcze parę miesięcy temu NBP szumnie rozpoczynał akcję, która miała zapobiec podwyżkom związanym z akcesją. Prawie 9 tys. zatroskanych Polaków zadzwoniło, by pomóc w tym, jakże szlachetnym, przedsięwzięciu.
A teraz dowiadują się, że polędwica wołowa na tatar kosztuje kilkanaście złotych więcej i nikt z tym nic nie zrobi. Prognozy się sprawdziły, analitycy mogą być zadowoleni, w przeciwieństwie do konsumentów, którzy każdego dnia za zakupy płacą drożej.