Prokuratorzy twierdzą, że część klientów Amber Gold nie potrafi wskazać źródeł pochodzenia środków, które wpłaciła firmie. Wśród oszukanych jest grupa, która nie zamierza ubiegać się o status poszkodowanych - pisze "Dziennik Gazeta Prawna".
Jak czytamy w gazecie, osoby te, a jest ich kilkadziesiąt, bardziej niż strat obawiają się trudnych pytań urzędów skarbowych. Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego ma problem ze współpracą z nimi.
- Mamy powody, by podejrzewać, że w tej grupie są ludzie, którzy nie potrafią wskazać legalnych źródeł pochodzenia pieniędzy, które inwestowali - mówił posłom z Sejmowej Komisji do spraw Służb Specjalnych zastępca szefa ABW, Kazimierz Mordaszewski.
Amber Gold to firma, która miała inwestować w złoto i inne kruszce, działała od 2009 r. Klientów kusiła wysokim oprocentowaniem inwestycji - przekraczającym nawet 10 proc. w skali roku, które znacznie przewyższało oprocentowanie lokat bankowych. 13 sierpnia ub. r. firma ogłosiła likwidację, tysiącom swoich klientów nie wypłaciła powierzonych jej pieniędzy i odsetek od nich.
B. prezes Amber Gold Marcin P. przebywa w areszcie od końca sierpnia ub.r. W sierpniu łódzki sąd apelacyjny zdecydował o przedłużeniu aresztu do 28 listopada. Areszt dla jego małżonki, Katarzyny P. został przedłużony do 15 października.
Według śledczych Marcin P., działając wspólnie i w porozumieniu z żoną, w ramach tzw. piramidy finansowej doprowadził ponad 9,7 tys. klientów Amber Gold do niekorzystnego rozporządzenia mieniem w wysokości prawie 668 mln zł. Przyjęto, że oboje działali w celu osiągnięcia korzyści majątkowej i uczynili sobie z tej działalności stałe źródło dochodu.
Marcin P. jest podejrzany o 17 przestępstw, a jego żonie zarzucono popełnienie 12 przestępstw. Prokuratura - obok oszustwa znacznej wartości - zarzuca im m.in. prowadzenie bez zezwolenia działalności bankowej, poświadczenie nieprawdy w oświadczeniach o podwyższeniu kapitału zakładowego kilku spółek grupy Amber Gold, naruszenie ustawy o rachunkowości oraz kodeksu spółek handlowych.
6812733
1