- Cały teren będzie skażony, szlag trafi świętokrzyskie rolnictwo ekologiczne i pszczelarstwo - ostrzega Bogusław Moskal z "Solidarności" Rolników Indywidualnych. Rolnicy z NSZZ RI chcą, by Świętokrzyskie było terenem wolnym od upraw roślin modyfikowanych genetycznie. Swój wniosek, z projektem uchwały, wysłali do przewodniczącego Sejmiku, profesora Stefana Pastuszki. W ślad za pismem do przewodniczącego przyszło kilkadziesiąt listów od rolników.
Rośliny GMO, czyli genetycznie modyfikowane (zwane też transgenicznymi), na
szerszą skalę uprawiane są od połowy lat 90., głównie w Stanach Zjednoczonych,
Kanadzie i Argentynie. Nagły strach świętokrzyskich rolników przed GMO wywołały
ostatnie decyzje Komisji Europejskiej, która wpisała do wspólnotowego katalogu
nasion 17 odmian genetycznie modyfikowanej kukurydzy MON 810.
Oznacza to
możliwość swobodnej jej uprawy również w Polsce. - Nikt nigdy nie zbadał, że
żywność powstała z takich roślin jest bezpieczna dla naszych organizmów. Jak ma
być, skoro w przyrodzie takie organizmy nie powstają w sposób naturalny? -
argumentuje Bogusław Moskal. - Wprowadzenie GMO to zagrożenie dla
ekologicznych i agroturystycznych gospodarstw w naszym regionie. Kto będzie
chciał żywność z takich gospodarstw, skoro po sąsiedzku uprawia się rośliny
genetycznie modyfikowane? - pyta Moskal.
Wprowadzaniu upraw GMO
przeciwna jest też Świętokrzyska Izba Rolnicza: - To niepotrzebne i
szkodliwe - uważa Ryszard Ciźla, prezes ŚIR. - Przy takim rozdrobnieniu
działek w naszym województwie, wprowadzenie plantacji z uprawami genetycznie
modyfikowanymi może prowadzić do krzyżowania się roślin. I mówiąc wprost: diabli
wiedzą co z tego wyjdzie - przestrzega prezes Świętokrzyskiej Izby
Rolniczej.
Sprawą protestu rolników zajmie się w najbliższym czasie
Komisja Rolnictwa Sejmiku.