Ptak_Waw_CTR_2024
TSW_XV_2025

Agencja Restrukturyzacji i Modernizacji samej siebie

9 sierpnia 2007
W Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa najszybciej działa dziś karuzela kadrowa. Najwolniej - komputery. O ile w ogóle działają. Agencja Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa (ARiMR) jest największą agencją płatniczą nie tylko w Polsce, ale w całej Unii. Rocznie przelewa na konta rolników kilka miliardów złotych różnego rodzaju dotacji. Jest też największym zamawiającym na rynku zamówień publicznych - na unowocześnianie systemu komputerowego czy łącza telefoniczne z jej budżetu idą co roku setki milionów.

- Ogłosili przetarg na kupno dodatkowych komputerów, ale zapomniano o elemencie niezbędnym do ich zamontowania i teraz nowy sprzęt stoi, my pracujemy na starych, a będziemy ogłaszać przetarg na tę część. Tak tu się teraz pracuje - mówi z goryczą jeden z pracowników.

Inny opowiada o nowym komputerowym systemie finansowo-księgowym kupionym za ok. 60 mln zł od firmy Oracle. Miał ruszyć 1 stycznia 2006 r., potem 1 stycznia 2007 r. Nie działa do tej pory. Agencja pracuje w starym, niewydolnym systemie. Tak niewydolnym i nieprzystającym do jej obecnych zadań, że kiedy pod koniec każdego miesiąca przychodzi pora wypłat pensji dla pracowników, to zawiesza się wypłaty dla rolników. Po prostu system finansowo-księgowy Agencji tym dwóm funkcjom jednocześnie nie jest w stanie sprostać.

Zdaniem pracowników wszystko z powodu rozgrywek personalnych, jakimi Agencja żyje od ostatnich wyborów.W ciągu 1,5 roku aż siedmiokrotnie zmienił się prezes Agencji. Najpierw PiS czyścił Agencję z ludzi poprzedniej, eseldowskiej ekipy, potem Samoobrona czyściła z ludzi PiS, teraz nowa ekipa Wojciecha Mojzesowicza wyrzuca ludzi Samoobrony.

Na czele Agencji stoją dwaj ludzie Mojzesowicza - prezes Leszek Droździel i p.o. wiceprezesa Grzegorz Pięta. Droździel został awansowany z zastępcy na prezesa agencji na kilka dni przed mianowaniem Mojzesowicza na ministra rolnictwa, Pięta - usunięty z funkcji w maju tego roku przez Andrzeja Leppera - teraz wrócił na poprzednie stanowisko.

Nowi prezesi już zaczęli czystki w agencji. W ciągu pierwszych kilku dni odwołali trzech dyrektorów regionalnych z nadania Samoobrony - z Mazowsza, Podlasia i Podkarpacia. Jak się dowiedzieliśmy, ciąg dalszy usuwania ludzi Samoobrony wstrzymano na dwa tygodnie - minister rolnictwa czeka, czy Samoobrona pozostanie w koalicji.

- Tylko w tym roku trzykrotnie zmienił się dyrektor odpowiedzialny za przetargi. Ledwie ktoś oswoi się z gabinetem, a już odchodzi albo go wyrzucają. Tu nikt nie pilnuje spraw bieżących, nie myśli, jak zapewnić im ciągłość. Przychodzą partacze, działacze partyjni i ich krewni, a odchodzą fachowcy. Mało kto zdaje sobie sprawę z katastrofalnej sytuacji w Agencji - mówi ktoś z departamentu przetargów.

Jedną z najważniejszych osób w ARiMR jest wiceprezes ds. informatycznych nadzorujący funkcjonowanie systemu IACS (zintegrowany system zarządzania i kontroli płatnościami Agencji). Wiceprezesem ds. informatycznych jest Grzegorz Jakuć, podlaski poseł PiS, bliski współpracownik byłego ministra rolnictwa Krzysztofa Jurgiela. Wcześniej był radnym, potem zastępcą wójta w Brańsku na Podlasiu. Za rządów PiS został najpierw szefem oddziału ARiMR na Podlasiu, a po paru miesiącach wiceprezesem w centrali. Sęk w tym, że - jak twierdzą współpracownicy - brak mu jakiejkolwiek wiedzy na tematy informatyczne. - Na początku próbowaliśmy mu pomóc, tłumaczyliśmy, jak system działa, co trzeba zmienić, ulepszyć, ale szybko się załamaliśmy. Nie wszyscy są w stanie pojąć, jak działa komputer - mówi były pracownik departamentu informatycznego. Znacznie bliższe są Jakuciowi sprawy Podlasia. Jak mówią nam pracownicy ARiMR, starannie dzieli swój tydzień pracy - do czwartku spędza go w centrali agencji w Warszawie, potem już na Podlasiu.

Mimo to Jakuć decyduje o najważniejszych dla życia i funkcjonowania agencji sprawach - nadzoruje zakupy sprzętu, łączy, oprzyrządowania i decyduje o warunkach zakupów.

- Przykro mi to przyznać, ale w tej firmie najlepiej się działo za czasów SLD, bo było najmniej polityki - mówi wieloletni pracownik deklarujący prawicowe poglądy. - Prezes Wojciech Pomajda był z SLD, bliski kumpel Olejniczaka, ale już wiceprezesów dobrał sobie bezpartyjnych, a na dyrektorów i kierowników mianował ludzi, którzy mieli pojęcie o tej robocie. Były niedoróbki, opóźnienia, ale widać było sens w naszej pracy, wszystko zmierzało w jakimś logicznym kierunku. W najgorszych snach nie przypuszczałem, że będę tęsknić za tamtym okresem.

Na wiosnę ogłoszono przetarg na rozbudowę sieci komputerowej w oddziałach regionalnych i biurach powiatowych. Zakupiono nowe komputery, zatrudniono dodatkowych pracowników, którzy mieli przy nich pracować. Ale przetarg na okablowanie biur Agencji unieważniono, bo doszukano się błędów w jego warunkach (np. zapomniano wpisać wymóg niekaralności oferentów). Agencja musi więc ogłosić nowy przetarg, a tymczasem zakupione komputery stoją martwe, a nowo przyjęci pracownicy do ich obsługi pracują na drugą zmianę na starym sprzęcie.

Z kolei kilkadziesiąt oddziałów powiatowych agencji, które zamierzają zmienić siedziby, wstrzymuje przeprowadzki, bo z powodu nierozstrzygniętego przetargu w nowych biurach nie ma jeszcze kabli do sieci komputerowych. Na przykład oddziałowi w Tczewie za dwa miesiące kończy się umowa wynajmu starego biura. Ma już nowy, większy, nowocześniejszy lokal, tyle że tam komputery nie będą działały, bo nie ma położonej sieci. Rozstrzygnięcie przetargu i okablowanie biura przez jego zwycięzcę może potrwać jeszcze kilka miesięcy.

Inny problem to konserwacja obecnej sieci komputerowej. Zajmuje się tym firma Hewlett-Packard w ramach umowy na 400 mln zł. HP prowadzi zapasową serwerownię dla Agencji, konserwuje urządzenia i usuwa usterki. Umowa zawarta pod koniec 2005 r. kończy się w październiku 2008 r. Aby system komputerowy ARiMR działał bez zakłóceń, już parę miesięcy temu należało zacząć przygotowania: powołać komisję przetargową, ustalić termin i wstępne warunki przetargu. Zdaniem specjalistów na płynne przejście potrzeba 12-16 miesięcy, jeśli nikt nie będzie podważał wyników przetargu (co w przypadku ARiMR jest mało prawdopodobne). Tymczasem w Agencji nikt nawet nie chce rozmawiać na temat nowej umowy konserwacyjnej.

- Skończy się tak, że czas ucieknie i Agencja zwróci się do prezesa Urzędu Zamówień Publicznych o zgodę na wybór firmy bez przetargu. I ją dostanie, bo przecież chodzi o spokój na wsi, który legnie w gruzach, jeśli z powodu niedziałającego systemu zawieszone zostaną wypłaty dla rolników. Najpewniej przedłużą umowę z HP, której usługi są najdroższe na rynku. W ten sposób wszyscy płacimy za panujący tu bałagan - mówi anonimowo jeden z pracowników.

Wczoraj nie udało nam się skontaktować z rzecznikiem ARiMR, nie odpowiadał na telefon "Gazety".


POWIĄZANE

Główny Inspektorat Sanitarny wydaje coraz więcej ostrzeżeń publicznych dotyczący...

Uprawa soi przy wsparciu technologii – ciekawy kierunek dla polskich rolników Ar...

Najnowsze dane GUS pokazały zaskakująco wręcz dobre dane na temat aktywności dew...


Komentarze

Bądź na bieżąco

Zapisz się do newslettera

Każdego dnia najnowsze artykuły, ostatnie ogłoszenia, najświeższe komentarze, ostatnie posty z forum

Najpopularniejsze tematy

gospodarkapracaprzetargi
Nowy PPR (stopka)
Jestesmy w spolecznosciach:
Zgłoś uwagę