Ostatni tydzień Polska żyła referendum – mówiło się o nim wszędzie w domu, w pracy, w autobusie. Nadszedł wreszcie długo wyczekiwany weekend – wszyscy zapartym tchem obserwowali sondaże frekwencji po pierwszym dniu wyborów. Wynik, niewiele przekraczający 17 % wydanych kart do głosowań, skutecznie spędził sen z powiek wielu politykom, zarówno euroentuzjastom jak i eurosceptykom. Każdy miał nadzieję na cud, wszystko się jeszcze mogło zdarzyć.
Niedzielne przedpołudnie wcale nie przyniosło rozwiązania – frekwencja wcale się nie przybliżyła do wymaganych 50 %, dopiero wieczór okazał się rozstrzygający. Zwyciężyło wieloletnie przyzwyczajenie Polaków do niedzielnych głosowań, do urn pośpieszyło, jak wskazują ostatnie sondaże w sumie 58 % społeczeństwa. Duża zasługa w tym społeczności wiejskie, w której istnieje tradycja głosowań po głównej mszy niedzielnej.
Nadszedł poniedziałek i .....cisza, żadnych rozmów o wynikach na przystankach autobusowych, w pracy. Nikt nie mówił o pocałunku prezydenckiej pary, o tańcach prezydenta z minister Hübner, no może tylko media.
Wchodzimy do Unii Europejskiej w pięknym stylu – z pięknym wynikiem.
(...) Każdy jest kowalem swojego losu – pisał A. Asnyk. Myslę, że można powiedzieć: Nasze pokolenie jest kowalem losu przyszłych pokoleń w Unii Europejskiej. Otworzyliśmy nową kartę w dziejach Polski. Jak ją zapiszemy zależy od nas. Mam nadzieję, że wykorzystamy tą szansę. (KS)
Cieszę się bardzo, że referendum jest wiążące, jestem tylko troszkę rozczarowana frekwencją, przyznam się, że po cichu liczyłam na ponad 60 % oddanych głosów. Ale cieszmy się z tego co mamy, tylko nie popadajmy za bardzo w euforie. Przed nami bardzo trudny okres, przystosowywanie się do wymogów unijnych w wielu dziedzinach, nauka "wyciągania" pieniążków od UE no i chyba rzecz najtrudniejsza – ustalenie budżetu na przyszły rok a w nim wyasygnowanie środków na składkę członkowską. Ale bądźmy dobrej myśli i pamiętajmy – nie polepszy się od razu, na to potrzeba czasu, cierpliwości i przede wszystkim chęci. (KC)
Byłam pewna pozytywnego wyniku referendum. Przecież Polacy zawsze w sytuacjach trudnych i ważnych decyzji potrafili wykazać się roztropnością i odpowiedzialnym spełnieniem obywatelskiego obowiązku. Widocznie wyłamuje się spod reguły. Myślę, że nie przyjęto argumentu, że głosowanie w referendum nie ma nic wspólnego z akceptacją obecnie rządzącego układu,który jak wiadomo nie cieszy się dużym poparciem. Dano sygnał, że dokuczliwość codzienności rzutuje na polityczny osąd przyszłości. Nie głosowano za lepszą przyszłością Polski w odleglejszej perspektywie niż jedna kadencja parlamentarna.
Bardzo się bałam niskiej frekwencji w przekonaniu, że przyniosłaby Polsce wstyd w Europie. Jesteśmy największym krajem, uważanym za najbardziej postępowy spośród pretendentów do Unii. Chlubimy się zasługami w obaleniu dawnego ustroju i wyprowadzeniu Polski spod dominacji wschodniego sąsiada, zawsze chcieliśmy "na Zachód", a tu taka plama! Unieważniamy pragnienia pokoleń? Dobrze, że tak się nie stało. (JM).
7-8 czerwca to szczególne dni dla Polski. Jestem zadowolony z decyzji nie tylko swojej, ale także z decyzji większości Polaków. Wiążące referendum jest nową drogą w dziejach Polski. Mam nadzieję, że szansę jaką nam da Unia Europejska wykorzystamy w pełni i do końca – czego sobie i Państwu życzę. (PaM).
7 i 8 czerwca Polska powiedziała Tak Europie. Przed tymi dniami nie brakowało
głosów, że jest to najważniejsza decyzja jaką podejmują Polacy od 966 roku,
kiedy to Mieszko I przyjął chrzest. Nie mogłam się jednak pozbyć uczucia
zdumienia, że mimo iż od tak dawna jesteśmy w Europie geograficznie z takim
drżeniem i niepewnością musimy oczekiwać na wynik referendum. Przeżyłam 28
godzin emocji od momentu, kiedy podano wyniki sobotniej frekwencji. Jednak w
niedzielę wieczorem mogłam się cieszyć, że Polacy samodzielnie dokonali wyboru
swojej przyszłości, nie zdając się na decyzję parlamentu sygnowanego przez
Leppera i Giertycha. Zadowolenie z dorosłości politycznej i dziejowej moich
współziomków nie przysłania mi jednak faktu, że czekają nas lata ciężkiej pracy.
Dla rolników będzie to czas próby. Wprawdzie w Unii czekają pieniądze – między
innymi dopłaty bezpośrednie i fundusze na rozwój wsi oraz stabilizacja
rynków, ale także nierówne warunki konkurencji, rewolucja w zasadach
interwencji, podniesienie podatków. Wyśrubowane normy sanitarno-weterynaryjne
mogą być dużym wyzwaniem dla przemysłu przetwórczego – wiele polskich mleczarni
i zakładów mięsnych nie zdąży na czas z modernizacją. Wypijmy więc szampana za
niedzielny sukces i realizujmy pozytywistyczne hasło pracy od
podstaw.(JF)