Dysproporcje między najbogatszymi a najbiedniejszymi regionami wyrażone w PKB na mieszkańca wahają się od 189 proc. unijnej średniej w 10 najbogatszych regionach do zaledwie 36 proc. w dziesięciu regionach najbiedniejszych. - Niestety muszę powiedzieć, że sześć z nich, tych najbiedniejszych, znajduje się w moim kraju - podkreśliła komisarz Huebner.
- 184 mln mieszkańców UE żyje w regionach poniżej 75 proc. unijnej średniej PKB. Naszym zadaniem jest przyspieszenie procesu wzrostu gospodarczego w tych regionach - dodała.
Komisja Europejska zaproponowała, by z puli 336 mld euro, przeznaczonych na politykę spójności w latach 2007-2013, 79 proc., czyli 264 mld euro, przeznaczono dla tych właśnie najbiedniejszych regionów.
8 zł dziennie na osobę!!!
Według GUS, 5 mln Polaków żyjących w skrajnym ubóstwie na swoje utrzymanie ma najwyżej 8 zł dziennie na osobę, a ponad 7,7 mln osób mieszka w rodzinach znajdujących się na granicy ubóstwa, gdzie na miesięczne utrzymanie członka rodziny przypada najwyżej 10 zł dziennie.
Przyczyną tej rozpanoszonej biedy jest m.in. bezrobocie. W Polsce jest 38 proc. rodzin, w których są osoby bezrobotne, które poszukują pracy i byłyby gotowe ją podjąć. Takich rodzin jest o 5 proc. więcej niż przed rokiem i o 12 proc. więcej niż przed czterema laty - wynika z sondażu CBOS przeprowadzonego na początku kwietnia br.
Bezrobocie dotyka najczęściej rodziny najuboższe, gdzie na osobę przypada miesięcznie mniej niż 300 zł, rodziny wielodzietne, żyjące w małych miasteczkach i wsiach.
1 proc. pełen luksusuObiecywali, że będzie lepiej. Że poprawi się sytuacja finansów domowych, że spadnie bezrobocie... Tymczasem coraz więcej Polaków negatywnie odczuwa skutki przemian. Obawy o przyszłość wyrażają najczęściej renciści, bezrobotni, rolnicy, osoby najstarsze i mające tylko podstawowe wykształcenie. Co siódmy Polak (14 proc.) boi się biedy i nie wie, jak by sobie z nią poradził.
Prawie 37 proc. rodaków, choć odczuwa strach przed biedą, ma nadzieję, że da sobie radę z taką sytuacją. Co trzeci z nas (33 proc.) wprawdzie nie boi się biedy, ale martwi się o pogorszenie sytuacji materialnej swojej rodziny - wynika z marcowych bada CBOS.
Opublikowane właśnie dane nie nastrajają optymistycznie. Nie poprawia się sytuacja gospodarstw domowych - taką informację podsumowującą rok 2004 przekazał Główny Urząd Statystyczny.
- Nie udało się przełożyć wyższego wzrostu gospodarczego w ubiegłym roku na poprawę sytuacji materialnej gospodarstw domowych - powiedział wiceprezes Głównego Urzędu Statystycznego, Janusz Witkowski.
Rolnicy bogatsi...
W roku 2004 najbardziej wzrosły dochody rolników (o 8,7 proc.), co było spowodowane wzrostem dochodów z produkcji rolnej i uzyskaniem dopłat ze środków unijnych. Mimo tego wzrostu, rolnicy nadal pozostają najuboższą grupą społeczeństwa. Dochód w ich gospodarstwach był nominalnie o 26,4 proc. niższy od średniego dochodu w gospodarstwie domowym.
Przyrost dochodów nastąpił też w gospodarstwach domowych osób pracujących na własny rachunek (o 1,4 proc.). Mniej trafiło do portfeli rencistów (spadek o 3,1 proc.) i emerytów (spadek o 1,6 proc.).
Według Witkowskiego, w roku ubiegłym nie udało się ograniczyć zasięgu ubóstwa w Polsce. W stanie skrajnego ubóstwa, za granicę którego przyjmuje się poziom minimum egzystencji (ok. 370 zł na osobę miesięcznie), pozostawało w 2004 roku 11,8 proc. ludności (w roku 2003 - 10,9 proc.). Natomiast ponad 19 proc. osób żyło w rodzinach, których poziom wydatków był niższy niż od tzw. ustawowej granicy ubóstwa (kwota uprawniająca do ubiegania się o pomoc społeczną), co oznacza wzrost o 1 proc. w porównaniu z 2003 r.
Mimo to w ub.r. nastąpiła poprawa wyposażenia gospodarstw domowych. Najchętniej kupowanymi dobrami były: telefon komórkowy, komputer osobisty, dostęp do internetu, drukarka, zmywarka do naczyń oraz kuchenka mikrofalowa.
Króluje bieda...
Choć może trudno w to uwierzyć, bo Polska nie należy do krajów tzw. Trzeciego Świata, ale w 2005 r. aż 5 milionów Polaków żyje w skrajnym ubóstwie. Sześć województw: lubelskie, podkarpackie, warmińsko-mazurskie, podlaskie, świętokrzyskie i opolskie - znalazło się wśród dziesięciu najbiedniejszych regionów Unii Europejskiej.
Czy Unia pomoże nam zlikwidować różnice między najbogatszymi a najbiedniejszymi regionami? Może... Szans na to można upatrywać w działaniach naszego czołowego przedstawiciela w strukturach UE... Prezentując najnowsze dane na temat dysproporcji w unijnych regionach, komisarz ds. polityki regionalnej Danuta Huebner wezwała kraje członkowskie UE do nieredukowania zaproponowanych przez Komisję Europejską wydatków na politykę regionalną w latach 2007-2013.
Prawie połowa Polaków (49 proc.) uważa, że żyje im się przeciętnie, czyli ani dobrze, ani źle. Co czwarty (25 proc.) jest niezadowolony z poziomu swojego życia, a tylko 1 proc. ankietowanych twierdzi, że żyje im się bardzo dobrze - wynika z przeprowadzonego w marcu br. sondażu CBOS. Porównując te dane z rokiem poprzednim wynika, iż pogorszenie odczuła jedna trzecia badanych (33 proc.).
Oceniając sposób gospodarowania pieniędzmi w swoich rodzinach, 6 proc. Polaków twierdzi, że żyje bardzo biednie i nie starcza im nawet na podstawowe potrzeby, a 34 proc. żyje skromnie i musi na co dzień bardzo oszczędnie gospodarować.
Połowa respondentów (51 proc.) twierdzi, że żyje średnio - starcza im na co dzień, ale na poważniejsze zakupy muszą oszczędzać. Co jedenasty badany (9 proc.) uważa, że żyje dobrze i starcza mu na wiele bez specjalnego oszczędzania.
Polakom brakuje pieniędzy zwłaszcza na wyposażenie mieszkania lub domu (deklaruje to 57 proc.) oraz na urlop lub wakacje dzieci (również 57 proc.). W wielu domach nie ma pieniędzy na wydatki związane z życiem kulturalnym (42 proc.), na zakup ubrań czy butów (38 proc.) albo na wydatki związane z leczeniem (37 proc.).
kliknij, zobacz większe
Ponad jednej czwartej rodzin nie starczało pieniędzy na pokrycie świadczeń mieszkaniowych (29 proc.) i na żywność (27 proc.). Średnio co piąta rodzina zmuszona była zrezygnować z wydatków na środki czystości i higienę osobistą (19 proc.) oraz związanych z nauką, kształceniem (22 proc.).
Tylko 28 proc. ankietowanych nie miało problemów finansowych w żadnej z wymienionych dziedzin.
Powiększyć minimalną!
Czy 619 zł miesięcznie na rękę - obecny wymiar płacy minimalnej w Polsce wystarcza na życie? Odpowiedź na to pytanie wydaje się oczywista, gdy zna się koszty utrzymania mieszkanie i jedzenia. Zdecydowanie nawet jedna osoba miałaby problemy, by się za taką kwotę utrzymać przez miesiąc.
- Trudno mówić, że w Polsce wynagrodzenie minimalne jest godziwą płacą. Daleko nam do standardów europejskich, wedle których godziwa minimalna pensja wynosi 50 proc. średniego wynagrodzenia - ocenił prof. Mieczysław Kabaj, ekonomista z Instytutu Pracy i Spraw Socjalnych cytowany przez "Trybunę". Średnie wynagrodzenie w Polsce wyniosło w pierwszym kwartale 2005 r. 2 tys. 415,45 zł brutto.
W Polsce od kilku lat minimalne wynagrodzenie nie tylko nie rośnie, ale wręcz spada. Jeszcze sześć lat temu wynosiło ono prawie 39 proc. średniego wynagrodzenia, a w roku ubiegłym już tylko 35 proc - informowała "Trybuna". W tym samym czasie wzrosło bezrobocie. Te fakty obalają argument przytaczany przez rządowych ekonomistów i przedsiębiorców, że podniesienie płacy minimalnej zwiększy liczbę osób pozostających bez pracy. Zdaniem prof. Kabaja, jest wręcz odwrotnie. "Jeżeli podnosi się płace minimalne, to rośnie popyt, w szczególności na towary krajowej produkcji" - mówi ekonomista i przytacza wyniki eksperymentu, który kilka lat temu został przeprowadzony na Węgrzech - powiedział "Trybunie". W latach 2001-2002 płaca minimalna na Węgrzech została powiększona o 100 proc. Dzięki temu zwiększyło się zatrudnienie.
W końcu nie od dziś wiadomo, że ten kto ma więcej pieniędzy, więcej wydaje. Zatem: 619 zł (na rękę) razy dwa? Która z partii rządzących zdecyduje się na wprowadzenie nie tylko do swojego programu wyborczego, ale i do rzeczywistej realizacji taki pomysł? Renty i emerytury też zwiększyć dwukrotnie? A co z zasiłkami dla bezrobotnych, wynoszącymi obecnie ok. 400 zł? Czy też powinny wzrosnąć o 100 proc.? Tylko, czy wówczas znaleźliby się chętni na pracę, czy pojawiłby się popyt na zasiłki?