Będzie to jednak wzrost skromny. Najpierw dojdzie do wojny w Iraku – stwierdził prezes banku Anglii Eddie George, po posiedzeniu w Bazylei prezesów banków centralnych grupy najbardziej uprzemysłowionych krajów świata (G10).
Banki centralne muszą bacznie obserwować sytuację w Iraku i być gotowe do podjęcia działań, by wojna nie zniwelowała skromnego ożywienia gospodarki na świecie. Prezesi, uczestnicy spotkania w siedzibie Banku Rozliczeń Międzynarodowych, nadal widza w USA lidera tego ożywienia. Europa i Japonia będą podążać wolniej. Przewidują, że nastąpi wolny, ale stały wzrost gospodarczy w tym roku, w miarę upływu czasu nabierający tempa. Dotyczy to zwłaszcza Stanów Zjednoczonych, ale także strefy euro, chociaż jej poprawa będzie wolniejsza.
Według szacunków przedstawionych we wrześniu ubiegłego roku, strefa euro powinna osiągnąć 2%, a USA 3% wzrostu. Gdyby wzrost w strefie euro był bardziej anemiczny Europejski Bank Centralny podejmie odpowiednią politykę.
Zebrani w Bazylei szefowie banków centralnych G10 zapoznali się z sytuacją w Argentynie i Brazylii, dostrzegając w tych krajach pozytywne wydarzenia. W Brazylii zaczynają łagodnieć napięcia na rynkach dzięki polityce stabilizacji prowadzonej przez władze. Nie wydaje się tam pieniędzy w sposób niekontrolowany.
Bankierzy omawiali też zagrożenia związane z konfliktem w Iraku, ale rynki finansowe zakładają, że będzie on krótkotrwały. W razie konieczności banki centralne, poza japońskim, mają dostateczną swobodę manewru. Konsekwencje gospodarcze konfliktu będą różne, zależnie od czasu jego trwania, chociaż na tym etapie trudno coś przewidywać. W gospodarce istnieją ponadto inne zagrożenia związane z warunkami międzynarodowymi.