Dokładnie dziś mijają 2 lata od największego zamachu terrorystycznego w historii. 11 września 2001 samoloty pilotowane przez terrorystów-samobójców zmieniły w zgliszcza budynki WTC w Nowym Jorku i uszkodziły gmach Pentagonu w Waszyngtonie. Atak na USA zmienił też cały świat.
Od zamachów terrorystycznych minęły dwa lata. W lipcu ukazał się raport Kongresu USA w sprawie zaniedbań tajnych służb i Białego Domu. CIA i FBI zmarnowały okazję, by być może zapobiec tragedii – to główne zarzuty amerykańskich kongresmenów. Pojawiły się też pytania w sprawie udziału władz Arabii Saudyjskiej w tragedii 11 września. Na nie wciąż nie ma jednoznacznych odpowiedzi.
Nowy Jork wciąż dochodzi do siebie, czekając na obiecane przez George’a W. Busha ponad 20 miliardów dolarów pomocy. Na miejscu Centrum Światowego Handlu zieje dziś wielka dziura. Za kilka lat powstaną tam "Ogrody Świata", choć nadal trwają spory, jak dokładnie ma wyglądać to miejsce.
Dziś mijają też dwa lata, odkąd Ameryka wyruszyła na wojnę z terroryzmem. Do boju rzucono tysiące żołnierzy, policjantów, tajnych agentów, prawników, a nawet księgowych, speców od propagandy i znawców kultury. Trudno dziś jednoznacznie ocenić wyniki tej batalii: Osama bin Laden wciąż jest na wolności, ukrywa się Saddam Husajn, na świecie więcej jest też zamachów. Wystarczy tu przypomnieć krwawe ataki na Bali, zamachy w okupowanym Iraku, czy Arabii Saudyjskiej i Maroku.
Po 11 września politycy i zwykli ludzie po obu stronach Atlantyku stanęli przed wyborem: prawa obywatelskie czy bezpieczeństwo. Ameryka wybrała bezpieczeństwo, zaostrzyła prawo; Europa obstaje przy wolności jednostki, stąd wciąż jeszcze na Starym Kontynencie legalnie mogą działać ekstremistyczne organizacje i zbierać pieniądze na „świętą wojnę z niewiernymi”, gdziekolwiek by byli i kimkolwiek by byli.
Dwa lata po 11 września także drogi sojuszników nieco się rozeszły: Ameryka broni siebie, atakując; Europa – z kilkoma wyjątkami – protestuje, nawołuje do pokoju, często za wszelką cenę. Rozbieżności w sprawie ataku na Irak sprawiły, że chyba nigdy stosunki Paryż-Waszyngton i Berlin-Waszyngton nie były tak złe. Dziś owe relacje są nieco lepsze, ale wciąż dalekie od „serdecznych”. Jest też Stara Europa i, jak mówił sekretarz obrony Donlad Rumseld, Nowa Europa, z krajami, które poparły USA w obaleniu Saddama Husajna, m.in. Polska.
Zmagania z terrorystami pokazały jeszcze jedną prawdę: wojnę w polu można łatwo wygrać. Amerykanie potrafią z zadziwiającą łatwością uporać się z każdą armią, gorzej gdy w zwyciężonym kraju trzeba zaprowadzić porządek i zmierzyć z problemami cywilów. Potwierdzają to kampanie w Afganistanie czy Iraku: talibowie nie rządzą już w Afganistanie, a ich gościem nie jest Osama bin Laden, w Bagdadzie obalono Saddama Husajna. Ale problem terroryzmu pozostał, wojna trwa.