Pan B. potwierdził składane wcześniej wyjaśnienia i przyznał, że źle zrobił. To bardzo nieprzyjemna sprawa. Mamy różne przypadki, ale ten był jednym z bardziej drastycznych – mówi inspektor Rafał Feldman z Krakowskiego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami. Sąd uznał winę pana B.
Po informacji, że na ulicy Krakusa znajduje się ranny (być może potrącony
przez samochód) pies – we wskazanym miejscu zjawił się pracownik Schroniska
dla Bezdomnych Zwierząt. W kuble na śmieci przy ulicy Krakusa znalazł psa;
zwierzę znajdowało się w papierowej torbie, było zakrwawione. Zabrano je do
azylu, gdzie lekarz stwierdził m.in. poważne rany głowy, w tym złamania i
wgniecenia czaszki (prawdopodobnie też uszkodzenie mózgu). Pies żył, ale był
bezwładny, nie reagował na bodźce; mimo udzielonej pomocy – po trzech
dniach padł.
Początkowo myślano, że pies był bezdomny, ale w
schronisku pojawił się mieszkaniec Krakowa, który stwierdził, że zwierzę ma
właściciela – lokatora jednej z kamienic przy ulicy Krakusa; podobno nawet
z nim rozmawiał i ten potwierdził, że zabrany ze śmietnika pies należał do
niego. Przedstawiciel Krakowskiego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami wezwał
więc pana B. z ul. Krakusa, by wyjaśnił – co się stało.
To była 9-letnia, duża, wilkowata suka Aza. Pan B. twierdził, że zwierzę
miało niedowład nóg, także narośl o podłożu nowotworowym – mówi
inspektor Feldman. – Pewnego dnia wieczorem – jak podawał –
zwierzę źle się czuło, traciło przytomność. Podobno miało dwa ataki padaczki i
dostało jakieś lekarstwa. Z relacji pana B. wynika, że Aza spała do rana; wtedy
wyniósł ją do przedpokoju, "by się załatwiła". Powiedział nam, że gdy wrócił do
przedpokoju - pies leżał i nie dawał znaków życia, w związku z czym – jak
twierdzi – wpadł w szok i... uderzył Azę dwa razy młotkiem w głowę (jest
podejrzenie, że tych uderzeń było więcej). Później włożył zwierzę do papierowej
torby i wyniósł na śmietnik. Przyznał też, że rozmawiał koło domu z kolegami i
powiedział, że "doprawił" Azę młotkiem. Dlaczego bił zwierzę młotkiem, na
dodatek już martwe – w jego mniemaniu – to trudno w jakikolwiek sposób
zrozumieć.
Krakowskie Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami
złożyło zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa do prokuratury (znęcanie się
nad zwierzęciem) i sprawa 46-letniego pana B. znalazła ostatecznie finał w
Sądzie Rejonowym dla Krakowa Podgórza. W trakcie rozprawy padł wniosek o
dobrowolne poddanie się karze i tak się stało. Prokurator wniósł m.in. o
nałożenie na pan B. grzywny w wysokości 1400 złotych. Sąd, uznając 46-latka za
winnego, wymierzył mu grzywnę w wysokości 1000 złotych, nakazał mu również
zapłacenie nawiązki na rzecz Krakowskiego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami
(500 zł) oraz obciążył go kosztami postępowania (50 zł). Czy uda się ściągnąć te
pieniądze? Pan B. od dawna nie pracuje.