Ubrania ochronne, śluzy dezynfekcyjne, specjalnie nasączone maty - to tylko trzy z jedenastu środków bezpieczeństwa zalecanych przez głównego lekarza weterynarii jako ochrona przed ptasią grypą. Stosują ją wszystkie fermy drobiu w Polsce. Ale jak się okazuje - w wiejskich zagrodach kury wciąż cieszą się wolnością. Za nieprzestrzeganie zaleceń ich właściciele nie są karani. Przynajmniej na razie.
Eugenia Topór z Kołbaskowa hoduje 120 kur. Jak mówi, ekologicznie: - Są zdrowe kurki, chodzą na trawce, świeże wszystko zjadają i bez jakiś środków, jak to na Zachodzie. Tymczasem - zdaniem weterynarzy – drób, szczególnie ten hodowany przy domu, powinien być teraz pod szczególnym nadzorem. Józef Pawlikowski: - Powinno się zapewnić schronienie, pod dachem karmić i poić, zakaz dostępu osobom obcym i oczywiście przebierać się do obsługi drobiu. - Przebierać się nie będę - mówi Krystyna Janas ze Smolęcina, - ale jak trzeba będzie zamknę drób w kurniku.
Zdaniem lekarzy weterynarii zagrożenia nie ma. Przynajmniej na razie. Z drugiej jednak strony nie oznacza to, że nie warto dmuchać na zimne. Niemcy - dmuchają. W ubiegłym tygodniu w trzech landach wprowadzono zakaz wypuszczania drobiu na dwór. Wysocki: - Być może to jest przedwczesne, bo jeszcze nie mamy tych dalekich imigrantów, ale przelot już się zaczął, już są gąski nad naszym krajem, już widziałem pierwsze klucze, to jest ten czas, kiedy należałoby na zimne zacząć dmuchać. Nikt bowiem nie wie, jakie rozmiary ma ptasia grypa w Kazachstanie i na Syberii. Wirus ptasiej grypy pojawił się osiem lat temu w Azji. Od tego czasu zakaziło się nim 112 osób, a zmarło 65. Wirusa niszczy obróbka termiczna, jest on też wrażliwy na powszechnie stosowane środki dezynfekcyjne.