– Ptasia grypa może w „niedługim czasie” dotrzeć do Polski – powiedział główny lekarz weterynarii Krzysztof Jażdżewski. Chore ptaki znaleziono w sobotę 10 km od polskiej granicy, w niemieckiej Brandenburgii.
Jażdżewski dodał, że w razie stwierdzenia choroby u dzikiego ptactwa na „danym terenie wdrożone zostaną określone procedury”: drób lub produkty drobiowe będą mogły opuścić gospodarstwo jedynie za zgodą powiatowego lekarza weterynarii, a w gospodarstwach zostaną umieszczone maty dezynfekcyjne.
Dotychczasowe badania próbek pobranych od martwych ptaków znalezionych w Polsce nie wykazały obecności wirusa ptasiej grypy.
Jednak od momentu zakażenia wirusem ptasiej grypy drób może żyć od doby do siedmiu dni. Dlatego, jak uważa prof. Elżbieta Samorek-Salamonowicz z Państwowego Instytutu Weterynaryjnego, nie można stuprocentowo stwierdzić, że w Polsce ptasiej grypy jeszcze nie ma.
Minister zdrowia Zbigniew Religa zapewnił, że polska służba zdrowia jest dobrze przygotowana na wypadek epidemii: zakupiła lek antywirusowy Tamiflu, który wystarczy dla tysiąca osób. Gdyby do Polski dotarł wirus ptasiej grypy, lek w pierwszej kolejności zostanie przeznaczony dla lekarzy, straży pożarnej i policji.
Specjaliści podkreślają, że ptasia grypa to choroba ptaków, nie ludzi. – Przypadki zakażenia się nią u ludzi wynikały z braku zachowania podstawowych zasad higieny oraz bezpośredniego kontakt z chorym ptactwem. Ta choroba lubi brud – podkreśla specjalistka chorób wirusowych drobiu prof. Elżbieta Samorek-Salamonowicz.
By się ustrzec roznoszonego przez ptaki wirusa H5N1 – podkreśliła – wystarczy przestrzegać podstawowych środków ostrożności, bo zarazić można się tylko przez bliski kontakt z zarażonymi ptakami.
W ostatnich latach na świecie zachorowało na ptasią grypę ok. 160 osób, a zmarło nieco ponad 90.
Dla porównania – zwykła grypa pochłania co roku tysiące ofiar śmiertelnych. W Polsce w ostatnich latach umierało na nią rocznie od 50 do 212 osób.