Od stycznia ceny wieprzowiny wzrosły o 100 proc. Rolnicy sprzedawali świnie po rekordowo wysokiej stawce 5,20 za kg. Wczoraj po raz pierwszy od kilku miesięcy dostali o ok. 55 gr mniej. Cenę zbiły tanie półtusze z Zachodu.
Galop cen rozpoczął się w kwietniu. Zbigniew Motyka, właściciel zakładu mięsnego z Wrzesin za kg żywej trzody płacił wtedy 4 zł. Dziś – 5,15.
- Liczyłem, że cena zatrzyma się na 4,50 – wspomina Motyka. – To, co się teraz dzieje jest istnym szaleństwem. Nieokiełznany rynek i brak surowca. Zakłady nie przetrzymają tego. Już walczę o przetrwanie. Mógłbym tygodniowo przerabiać trzy tony mięsa, a skupuję tylko tonę. Na więcej mnie nie stać. Musiałbym podnieść ceny w sklepach, a wtedy przestanę być konkurencyjny.
Rolnikom się opłaca
Do Wrzesin codziennie dzwonią przedstawiciele zakładów z ościennych
województw w poszukiwaniu mięsa, tłuszczu. To typowe na przednówku, gdy panuje
świński dołek. Korzystają tylko rolnicy.
- Półtora tygodnia temu
sprzedałem 30 świń za 5,15 za kilogram – zdradza Bogdan z
podżagańskiej wsi. – Raz w miesiącu przyjeżdża do mnie samochód po towar.
Nareszcie opłaca mi się hodować trzodę.
Z. Motyka nie chce, aby ceny spadły do tych z początku roku – 2,80 za kg żywej świni. Wtedy rolnicy mogliby likwidować stada. Tak niektórzy zrobili w tym roku i m.in. dlatego brakuje trzody na rynku.
- I nam, i rolnikom opłacałoby się, gdyby kilogram kosztował 4,50 zł – tłumaczy właściciel zakładu. – Kilka tygodni temu miałem zapisy na dostawy surowca na dwa miesiące z góry. Dziś kupuję na bieżąco i od razu wszystko przetwarzam. Czekam na obniżki.
Na łeb, na szyję
W ostatnim tygodniu sytuacja na świńskim rynku zaczęła się zmieniać. Do Polski przyjeżdżają transporty z mięsem wieprzowym z Zachodu tańszym o ok. 20 gr od naszego. To wpłynęło na cenowe wahania.
- W piątek obniżyłem cenę o 20 groszy, wczoraj o kolejne 35 groszy – przyznaje Krzysztof Jakubowicz, dyrektor ubojni Dobrosława. – Problemy z kupnem wieprzowiny skończyły się na początku zeszłego tygodnia. Teraz ceny polecą na łeb, na szyję.
Jakubowicz płacił wczoraj rolnikom 4,60. Tak samo zrobili właściciele ościennych ubojni, z którymi jest w stałym kontakcie.
- Obniżki to wina przywożenia mięsa z Zachodu i naszych biednych
portfeli – tłumaczy Jakubowicz. – Ludzie nie mają pieniędzy, by kupić
mięso, kiełbasę, szynkę. Mamy zastój w sprzedaży.
Wśród rolników natomiast
panuje opinia, że ceny świń w Polsce będą spadać, dopóki Niemcom przestanie się
opłacać przywożenie półtuszy i ćwierci.
Spadek cen skupu powinien oznaczać też spadek cen w sklepach, ale trzeba na to poczekać.
Obniżka za dwa tygodnie
- Mamy zapasy droższego surowca kupionego wcześniej – informuje Grzegorz Hutnik, prezes zakładu mięsnego Dobrosława ze Sławy. – Najpierw musimy sprzedać produkty zrobione z tego towaru. Niższych cen w sklepach należy spodziewać się nie wcześniej niż za dwa tygodnie. Trudno na razie powiedzieć, jak duża będzie obniżka. Na pewno pierwsze potanieje mięso, potem wyroby.