Hodowanie ogromnej ilości trzody chlewnej na niewielkiej powierzchni szkodzi środowisku naturalnemu, może też zwiększyć bezrobocie na wsi.
W Polsce wskazany jest rozwój rodzinnych gospodarstw specjalistycznych o
takiej liczbie tuczników, których sprzedaż przyniesie dochód rolniczy
porównywalny ze średnią płacą krajową. Według prof. Stanisławy Okularczyk z
krakowskiego Instytutu Zootechniki, dla trzyosobowego gospodarstwa rodzinnego
jest to roczna sprzedaż od 440 do 680 sztuk świń.
W Unii Europejskiej
fermy sprzedają rocznie od 500 do 2000 tuczników. To jest rozsądna norma, do
której możemy dążyć, bo taka ilość nie powoduje jeszcze zanieczyszczenia
środowiska - powiedziała Życiu Warszawy prof. Stanisława Okularczyk. Dodała,
że tuczarnie przemysłowe, gdzie hoduje się dziesiątki tysięcy sztuk świń,
powodują toksyczne zanieczyszczenia gleby.
Według pani profesor w Polsce
nie można prowadzić bardzo scentralizowanej hodowli świń. Zagraża to środowisku
naturalnemu i może prowadzić do zachorowań zwierząt i ludzi. Ale zbytnia
koncentracja produkcji trzody chlewnej ma nie tylko zgubny wpływ na środowisko
naturalne. - Istnieją także względy społeczno-ekonomiczne. Centralizacja może
doprowadzić do dalszego wzrostu bezrobocia na wsi - uważa prof. Stanisława
Okularczyk.
Niedawno senacka komisja rolnictwa zorganizowała konferencję
na ten temat. Przyczynkiem do takiego spotkania były liczne zarzuty wobec
amerykańskiego koncernu Smithfield Foods, który prowadzi w naszym kraju
przemysłowy tucz trzody chlewnej.
Gościem konferencji był Robert Kennedy,
prawnik i obrońca środowiska ze Stanów Zjednoczonych. Przestrzegał on przed
pochopną zgodą na metody hodowli stosowane przez koncern Smithfield Foods.
Powiedział on, że koncentracja produkcji trzody chlewnej w USA spowodowała
bankructwo mniejszych farmerów. Amerykański koncern przed czterema laty wykupił
udziały w spółce Animex.
Obecnie grupa Animex ma ponad półtora tysiąca
umów kontraktacyjnych z hodowcami. Trzy piąte zwierząt kupowanych przez zakłady
spółki pochodzi z takiego źródła. Najmniejsza roczna kontraktacja to 100 sztuk,
a największa - 10 tys. sztuk. Przedstawiciele koncernu Smithfield Foods zwracają
uwagę, że zagrożeniem dla polskiego rynku mięsnego jest anarchiczna struktura
gospodarstw rolnych, a to powoduje nieefektywną produkcję trzody chlewnej. W
naszym kraju wielkość stada wynosi 17 sztuk, a w Unii 93.
Według prof.
Stanisławy Okularczyk optymalna hodowla to jeden tucznik na siedem arów
powierzchni gospodarstwa. - Dlatego są duże różnice w liczebności hodowli na
północy, gdzie powierzchnie są większe, i na południu Polski. - W
Małopolsce na przykład największe hodowle to około tysiąc sztuk. Na północy
zdarzają się pięcio- i dziesięciotysięczne tuczarnie - powiedziała nam prof.
Stanisława Okularczyk.