U nas roślina ta pozostaje jeszcze królem warzyw, ale jako pasza energetyczna ma coraz mniejsze znaczenie. Areał jej uprawy od początku lat 90. zmniejszył się aż o jeden milion hektarów, czyli malał w tempie ok. 80 tys. ha rocznie. W 2003 r. plantacje ziemniaków zajmowały 766 tys. ha, o 37 tys. ha mniej niż w roku poprzednim. Nie był to rok urodzaju.
W porównaniu z 2002 r. średnie plony obniżyły się o 14 dt/ha, to jest o 7,3 proc., a zbiory były mniejsze o 11,5 proc. i wyniosły 13,7 mln ton. Ten regres wpłynie zapewne na skalę tegorocznych nasadzeń.
Przyszłość tego rodzaju upraw nie zapowiada się zbyt optymistycznie. Autorzy raportu pt. „Rynek ziemniaka – stan i perspektywy” z Instytutu Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej zwracają uwagę, że w UE rynek ziemniaków jadalnych nie jest objęty żadnymi regulacjami ilościowo-cenowymi. O wszystkim decydują wzajemne relacje popytu i podaży. W latach wysokich zbiorów można za tonę bulw uzyskać w takich krajach jak Niemcy, Francja, Holandia od 40 do 80 euro, natomiast w latach nieurodzaju ceny przekraczają 100 euro za tonę.
Wsparcie finansowe przysługuje tylko plantatorom ziemniaków skrobiowych oraz zakładom, które je przetwarzają. My na tym wiele nie skorzystamy, bo podczas negocjacji akcesyjnych przyznano Polsce skromny limit produkcji skrobi w wysokości niespełna 145 tys. ton rocznie. Producenci ziemniaków jadalnych mogą więcej zarobić, gdy będą uprawiać odmiany przydatne jako surowiec na frytki i chipsy. Za nie płaci się w UE najlepiej. Mamy już w kraju firmy specjalizujące się w eksporcie takich przetworów ziemniaczanych. Sprzedano ich w ub. roku za granicę 194 tys. ton. Średnia cena transakcyjna frytek wzrosła z 487 USD/t w 2002 r. do 560 USD/t w 2003 r., a cena chipsów odpowiednio z 2313 USD/t do 2453 USD/t.
Należy liczyć się z tym, że po akcesji do UE więcej rolników wycofa się z uprawy ziemniaków, by zwiększyć produkcję zbóż i roślin oleistych. W ciągu kilku lat łączny areał plantacji może się skurczyć do ok. 500 tys. ha, a zbiory bulw nie przekroczą 10 mln ton. Nie pozostanie to bez wpływu na ceny. Przy mniejszej podaży ziemniaki mogą już nie być najtańszym warzywem. W kończącym sezonie 2003/2004 ich cena targowiskowa z powodu niższych zbiorów wzrosła z 387 do 415 zł za tonę.
Stanowimy nację, która w UE będzie najwięcej konsumowała ziemniaków. Statystyczny Polak zjadł ich w ub. roku 130 kg, trzykrotnie więcej niż Włoch i dwa razy więcej niż Szwed. Ale pod tym względem nie jesteśmy całkowicie osamotnieni. Do grupy krajów o spożyciu ponad 100 kg na mieszkańca należą także Irlandia, Wielka Brytania, Belgia, Luksemburg i Portugalia. My tradycyjnie już preferujemy ziemniaki w postaci nieprzetworzonej (aż 90 proc. spożycia). Jednak i tutaj sytuacja powoli się zmienia. Udział przetworów ziemniaczanych w całkowitej konsumpcji wzrósł z niespełna 3 proc. w połowie lat 90. do 10,1 proc. w 2003 r.
Jeszcze nie tak dawno wstyd się było przyznać, że w uprawie ziemniaków Polska jest potęgą, a w handlu zagranicznym nie potrafimy tego zdyskontować. Nasze saldo wymiany towarowej jest obecnie dodatnie. W sezonie 2003/2004 wyniesie prawdopodobnie 60 mln dolarów. Byłoby to o 20 mln USD więcej niż poprzednio.