Katastrofy jeszcze nie ma, ale jeżeli sytuacja się nie zmieni to grozi nam załamaniu rynku – twierdzą sadownicy. Przedłużający się zakaz eksportu do Rosji zaczął doskwierać polskim producentom owoców.
Ten magazyn z jabłkami jest pełen choć towar już dawno powinien pojechać do Rosji. Styczeń był zawsze miesiącem intensywnego eksportu na Wschód. Wraz z Nowym Rokiem Moskwa tradycyjnie obniża zaporowe cła na owoce. Niestety rosyjskie embargo na polską żywność wciąż obowiązuje.
Na razie paniki na rynku nie ma. Część z 300 tysięcy ton jabłek, które miały pojechać do Rosji, zagospodarują odbiorcy krajowi. Ostatnie zbiory w Polsce były niskie. W okolicach Grójca – polskiego zagłębia jabłkowego – owoców było mniej nawet o 1/3. Ale taka sytuacja nie może trwać wiecznie.
Niestety nadwyżek jabłek nie można sprzedać do krajów Unii Europejskiej. Unijny konsument ma zupełnie inne upodobania niż Rosjanie. Na Wschód wysyła się głównie odmianę Idared, w produkcji której specjalizują się polskie sady. Ale polscy eksporterzy chcąc nie chcąc próby zdobycia zachodnie rynku będą podejmować.
Polskie jabłka konsumpcyjne sprzedawane za granicą kosztują od 90 groszy do złotówki.