Jeszcze dzisiaj w Brukseli może zapaść decyzja o przyznaniu Polsce większego limitu produkcji skrobi ziemniaczanej. Nasz obecny limit jest tak mały, że skrobię musimy kupować za granicą. Tymczasem wcale nie musiałoby to być konieczne.
O tym, że limity produkcji skrobi ziemniaczanej są podzielone między państwami Unii Europejskiej delikatnie mówiąc mało sprawiedliwie, najlepiej pokazują liczby. Nasz zachodni sąsiad co roku produkuje 9 mln ton ziemniaków, a jego kwota produkcyjna skrobi to ponad 650 tys. ton. Tymczasem Polska, która jest największym w Europie producentem ziemniaków może wytwarzać zaledwie 145 tys. ton tego towaru. To nie zaspokaja naszych potrzeb wewnętrznych oraz znacznie ogranicza moce przerobowe przemysłu. W efekcie skrobie musimy importować.
Do takich samych wniosków doszli nasi eurodeputowani dzięki, którym za zmianą zasad kwotowania skrobi opowiedział się Parlament Europejski. Jednym z pomysłów na zwiększenie limitu produkcji skrobi w Polsce i pozostałych krajach członkowskich jest tzw. saldowanie.
Podczas dzisiejszych negocjacji nasz rząd zapowiada prezentowanie twardego stanowiska. Czego oczekujemy? Komisja Europejska już zapowiedziała, że mimo stanowiska Parlamentu będzie namawiać unijnych ministrów do nie przyjmowania żadnych zmian w dotychczasowym podziale kwot produkcji skrobi ziemniaczanej.